Heja <3 Wiem rozdział miał być w
ubiegły weekend, ale nie dałam rady, wybaczycie? Co do rozdziału nie
wiem co mam o nim myśleć, więc ocenę zostawiam Wam.
Rozdział chciałabym zadedykować
Małej Czarnej, która jest dla mnie jak młodsza siostra, której nigdy nie miałam i ma taki sam koc jak ja XD
- Puchatku?
-Tak Prosiaczku?
-Nic- powiedział Prosiaczek biorąc Puchatka za łapkę - Chciałem się tylko upewnić, że jesteś.
Alan Alexander Milne
* * * * *
- Lily! Wstawaj! Lily!- wrzeszczała
niepozorna blondynka. Otóż tego ranka w dormitorium dziewcząt z VI roku
zaistniała nietypowa sytuacja. Rudowłosa dziewczyna smacznie spała
podczas, gdy jej współlokatorki były już gotowe na lekcje.
- Wiesz Dori nie wiem jak ty, ale ja wolę jak to Lilka nas budzi, bo...
-
Bo wtedy przynajmniej nie ma zagrożenia, że spóźnimy się na lekcje i tak
dalej. Wiem Lenka, wiem. Teraz to ty lepiej wymyśl jak obudzić naszą śpiącą
królewnę.
- Śpiącą co?- Dorcas przewróciła oczami i szybko wyjaśniła aby nie tracić czasu.
-
To taka postać w jeden z mugolskich bajek. Nie patrz tak, Lily wysłała
mi na święta w zeszłym roku jedn egzemplarz jakichś baśni.
- Nie wnikam. Skup się i wymyśl jak ją obudzić!
- Przecież myślę...chwila, chwila co działa na naszą Lily jak uczeń na Filcha?- zapytała z iście Huncwockim błyskiem w oku.
- James Potter- odpowiedziała powoli Marlena. Po chwili jednak dodała- ale ty chyba nie masz zamiar go tu ściągnąć, co?
- Jasne, że nie! Chcę jeszcze trochę pożyć.
- Więc co planu...
-
Lily! Rogacz ogłosił całej szkole, że jesteście ze sobą! A na dowód
pokazuje wszystkim twoje majtki w truskawki!!
Evans te słowa całkowicie
wybudziły. Dziewczyna zaczęła biegać po dormitorium jak oszalała
wykrzykując przy okazji rożne obelgi w kierunku niczego nieświadomego chłopaka o rozczochranych włosach. Gdy Ruda
wleciała do łazienki jej przyjaciółki pękały ze śmiechu. Gdy już się
opamiętały postanowiły poczekać na rudowłosą w Pokoju Wspólny Gryffonów.
Trzask! Prask! Dum! Dum! Dum!
-
Potter! Ja cię zabije niech cię tylko dorwę w soje ręce!- wszyscy
obecni zamilkli w celu dowiedzenia się cóż ciekawego wymyślił Huncwot.
-
Potter! Oddawaj moje majtki w truskawki!! - no i bum cały pokój
wspólny, które chwilę temu można było pomylić z lekcją u profesor
McGonagall, teraz ryknął niepohamowanym śmiechem. Kiedy James odzyskał
już panowanie nad sobą powiedział:
- Liluś ja nie wiem o czym ty mówisz. Ja nie mam żadnych twoich majtek w truskawki.
Lily
zrobiła się równie czerwona co kolor jej włosów, ale zachowała resztki
spokoju i szybko aczkolwiek z głową uniesioną do góry wyszła. Chwile
po niej w dziurze pod portretem pojawił się ścigający Gryffonów.
- Truskawko! Czekaj!
- Jeszcze ty będziesz się ze mnie nabijać?
- Nie, nie skąd że znowu...,ale kochanie musisz przyznać, że to było zabawne
Lily na chwilę przystanęła, odwróciła się twarzą do Matta i odpowiedziała:
-
Czy uważasz za zabawne oskarżenie kogoś o kradzież majtek w miejscu
publicznym? A no i nie przypominam sobie żebym była twoim kochaniem,
Thompson- odpowiedziała hardo chodź w oczach miała ogniki rozbawienia.
-
Dramatyzujesz. To było całkiem słodkie...ale wiesz niepokoi mnie kto ma
te twoje majtki w truskawki skoro nie mam ich ja, ani nie ma ich
Potter.
Lily w tym momencie otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia i miała ochotę uderzyć głową o ścianę, ale zamiast tego roześmiała się.
- Wiesz jest jeden zabawny szczegół tej historii...
- Tak?
- Tak, nigdy w życiu nie miałam majtek w truskawki!
Roześmiani Gryffoni, trzymając się za ręce kroczyli korytarzami aby
dotrzeć do Wielkiej Sali. Lily nie miała pojęcia co ma myśleć o
chłopaku, który od wczoraj nie odstępował jej nawet na krok. Był dla
niej miły aczkolwiek z lekka bezczelny więc mogła się z nim lekko
sprzeczać chociaż w duchu wiedziała, że sprzeczki z Rogaczem wygrywały
wszystko. Mimo to lubiła gdy Matt ją całował, gdy bawił się jej włosami
czy sadzał ja sobie na kolanach, lubiła gdy ja do siebie przytulał, ale
nie wiedziała czy wynikało to z tego, że do tej pory nie miała nikogo i
nie wiedziała jak to jest mieć obok siebie kogoś kto bez powodu przytuli
ją do siebie czy pocałuje; czy po prostu jej się podobał. Gdzieś
głęboko w środku, w tunelach jej nieodgadnionej podświadomości
zastanawiała się jakby to było gdyby to James szedł teraz obok niej,
uśmiechał się do niej czy trzymał ją za rękę...lecz prawie
natychmiastowo odpędziła tą myśl w najdalsze zakamarki umysłu i upchała
ją między zeszłorocznymi egzaminami, a wspomnieniami związanymi z jej
natrętną siostrą, Petunią, po czym przykryła warstwą kurzu, na którą
składały się wszystkie próby zaproszenia jej na randkę przez Pottera.
Była doszczętnie pochłonięta swoimi myślami i nie zauważyła gdy znalazła
się w jakieś pustej klasie. Zmarszczyła brwi i założyła ręce na
piersiach. Spojrzała na Matta żądając tym samym wyjaśnień. Chłopak
wzruszył jedynie ramionami i powiedział siadając na pierwszej ławce:
- Chciałem pogadać.
Lily uśmiechnęła się delikatnie bo nie była pewna czy mówił poważnie. Podeszła do niego i zaczęła:
-
Pogadać...jasne- i zaczęła bawić się końcówką swoich rudych kosmyków.
Chłopak wpatrywał się w nią z nieodgadnioną miną posadził ją sobie na
kolanach i wyszeptał jej do ucha:
- Jak ty mnie dobrze znasz.
-
Masz na myśli to, że wiem iż jesteś urodzonym erotomanem i uwodzicielem
za razem? Fakt znam cie na wylot- powiedziała i cmoknęła go w policzek w
geście rozbawienia. Chłopak roześmiał się i pstryknął ja w nos:
- Aż tak źle o mnie myślisz? A poza tym tylko ty tak na mnie działasz
- A czy ja powiedziałam, że źle?
Chłopak
usadził ja sobie teraz wygodniej na kolanach tek, że siedziała do niego
przodem, a jej twarz była na równej wysokości z jego. Lily lekko się
zaśmiała i powiedziała:
- Matt czy ty teraz masz zamiar bawić się ze mną w jakieś gierki?
- Ja? A wyglądam na takiego?- mówił to odpinając jej pierwsze dwa guziczki koszuli.
Dwójka
Gryffonów była sobą tak zaabsorbowana, że nie zauważyła wysokiego
chłopaka stojącego w drzwiach. Okularnik z niepokojem przyglądał się
całej sytuacji, a gdy starszy wychowanek domu Lwa powiedział: "Ja? A
wyglądam na takiego?" Nie wytrzymał i podszedł do dwójki szybkim krokiem
jednocześnie mówiąc:
- Thompson znajdź sobie kogoś innego do
ćwiczenia gry wstępnej - i ściągnął zdezorientowaną Lily z kolan
chłopaka. Matt gwałtownie stanął na przeciwko Rogacza, który przypominał
teraz maszynę do zabijania. Mierzyli się wściekłymi spojrzeniami kiedy w
końcu Matt warknął:
- Masz jakiś problem, Potter?
- Wygrałeś, pasuje? Zostaw ją -szepnął tak, że dziewczyna nie miała szans tego dosłyszeć a na głos powiedział:
- Ty nim jesteś, Thompson
-
Potter ja się świetnie bawię z twoim rudzielcem, nawet nie
podejrzewałem, że jest tak gorąca-również szepnął. Rogacz zacisnął
dłonie w pięści, nigdy nikomu nie pozwoli obrażać Lily. Wymierzył cios
prosto w twarz chłopaka. Zaczęła się bojka w której dominował szukający
Gryffindoru. Evans wrzasnęła przerażona po czym oprzytomniała i wydusiła
z siebie tylko::
- Potter!- chłopak jeszcze raz uderzył Thompsona
w twarz, który pod wpływem siły zatoczył się na podłogę i odwrócił się
twarzą do dziewczyny. Zlustrował ja wzrokiem z jakimś dziwnym błyskiem w
oku. Podszedł do niej i zapiął dwa guziczki jej koszuli po czym
popatrzył jej w oczy i powiedział:
- Może i jestem narcystycznym
dupkiem, ale wiem co to miłość, a on- tu wskazał na chłopaka z
zakrwawionym nosem- nie jest wart żeby na ciebie nawet spojrzeć.- po
czym znów spojrzał na dziewczynę i dodał cicho aczkolwiek dobitnie:
-
Zawiodłem się na tobie, Lily- i wyszedł z sali z rękami włożonymi do
kieszeni szaty. Zszokowana dziewczyna odprowadziła chłopaka wzrokiem po
czym szybko podbiegła do pokrzywdzonego. Uklęknęła obok niego i podała
mu chusteczkę, którą wydobyła z bocznej kieszeni szaty. Chłopak w
podzięce kiwnął głową, ale dziewczyna nawet tego nie widziała bo całą
swoją uwagę miała skupioną na ostatnich słowach Rogacza wiem co to miłość(...) on nie jest ciebie wart i to co ja najbardziej dotknęło zawiodłem się na Tobie Lily. Nastolatkowie milczeli, Evans przypatrywała się swojemu towarzyszowi potem zapytała jednocześnie odwracając wzrok:
- Co ty mu takiego powiedziałeś Matt?- chłopak badawczo spojrzał na dziewczynę i powiedział lekko zdenerwowany:
- Czy to takie ważne? Ten kretyn złamał mi nos, a ty się pytasz co JA mu takiego powiedziałem?
- Może miał powód- odpowiedziała cichuteńko.
- Powód? Słyszysz samą siebie dziewczyno? Lily do jasnej cholery on mi złamał nos!
Evans podniosła się z klęczek i smutno powiedziała:
-
Idź do pielęgniarki naprawi ci go w 5 minut. Nie będę teraz z tobą
rozmawiać bo nie mam ochoty słuchać jak użalasz się nad sobą, a i nie
musisz dodawać, że cie zawiodłam ostatnio biję w tym wszystkie rekordy.
Po
czym wybiegła z sali z opuszczoną głową. Rudowłosa szybkim krokiem
przemierzała korytarze zamku, wiedziała, że zaraz zacznie się pierwsza
lekcja, ale jej już było wszystko jedno. Nie sądziła, że jest zdolna po
pierwsze do takiego zachowania, a po drugie do stawania w pewnym sensie
po stronie Jamesa. O ironio! Przecież powinna być na niego wściekła, że
okłada pięściami...jej chłopaka? Czy Matt w ogóle był jej chłopakiem?
Już sama nie wiedziała w co się wpakowała, brawo Lily tylko ty tak potrafisz
prychnęła w duchu. Wspięła się po ostatnich schodach do sali
wróżbiarstw i czekała wraz z innymi Gryffonami i Ślizgonami na profesor Briti.
Mijały
kolejne lekcje a Panna Evans poza wypowiedzeniem "obecna" nie odzywała
się na żadnej z lekcji, co więcej nawet na nich nie uważała. Nie
odpowiadała na liściki przyjaciółek, a na Huncwotów nawet nie patrzyła.
Wszystkim dobrze znany James Potter a ni razu nie zapytał Lily o randkę.
Czy to właśnie nadszedł koniec świata?
Po ostatniej lekcji Lily
udała się do sowiarnii żeby uporządkować myśli i napisać w spokoju list
do swojej korespondencyjnej przyjaciółki z Francji, którą poznała dwa
lata temu podczas turnieju trójmagicznego. Kate była drobną blondynką o
szalonych, zielonych oczach z delikatnym nosem i malinowymi ustami. Z
charakteru nie wiele różniła się od Lily nie licząc instynktu
imprezowiczki. Dzięki temu, że La Mettrie dobrze znała angielski mogły
utrzymywać stały kontakt. Pisały do siebie bardzo często nawet z
najmniejszymi, nic nieznaczącymi szczegółami, dlatego zazwyczaj lisy
były bogate w długie opisy i przemyślenia. Jednak ten miał być inny.
Lily starała się myśleć racjonalnie i nie napisać czegoś w stylu; moje
życie jest do dupy, nie wiem co się dzieje i jestem tak maleńka i
nieporadna, że nie daje rady. Pomyślała jeszcze przez chwilę wpatrując
się w okno ukazujące potęgę Zakazanego Lasu i zaczęła pisać:
Dear Kate!
Wokół mnie latają kolorowe fajerwerki, które wybuchają w powietrzu
tworząc przeróżne kształty. Świece stojące w różnych miejscach pokoju
wydzielają przyjemny aromat miodu i cytryny, który tak ubóstwiam. Zieleń
lasu widoczna przez okno pokoju daje ukojenie dla duszy. Promienie
słońca delikatnie ogrzewają mi twarz dzięki czemu uśmiech nie schodzi mi
z twarzy.
A nie, chwila to nie ta bajka. W mojej nie ma fajerwerków, świec i
przede wszystkim uśmiechu. Mam za to coś w zamian; dwóch chłopaków, za
co los mnie tak pokarał? Oczywiście mówię tu o Potterze, tak tak znowu
nazywam go po nazwisku, ale sam na to zapracował więc tyle w temacie.
Drugi to Matt, tak, tak dokładnie ten Matt, o którym pisałam ci podczas
wakacji. Nie uwierzysz, ale on chodzi tu do szkoły, co więcej też jest w
Gryffindorze gra w Qudditcha, nie pytaj mnie czemu nie wspomniałam o
tym wcześniej to żenujące, ale nie miałam pojęcia o jego istnieniu, nie
śmiej się ze mnie!
Hmm może lepiej zacznę od początku bo zaraz wybuchnę z nadmiaru emocji,
które teraz się we mnie skumulowały. No więc minęły jakieś dwa i pół
dnia od początku roku a wydarzyło się tak wiele że spokojnie można by to
było rozpisać na parę miesięcy. Matt tu jest, pocałowałam go w gruncie
rzeczy po to żeby zrobić na złość temu napuszonemu łbowi (wiem +10 w
rankingu dla mnie, ale gubię się już w naszej punktacji) no i tak jakby
potem już z górki. Boże Katie nie wiesz jak mi głupio ja nie tylko się z
Mattem całowałam bo widzisz, on chce czegoś więcej, a kiedy on mnie
całuje, dotyka, szepcze mi do ucha to ja nie myślę co robię. HA! ja nie
myślę, widzisz do czego to już doszło? Po prostu z minuty na minute chce
być bliżej to jest chore nie rozumiem tego. Czuje się okropnie bo za
każdym razem gdy coś nam przerywa czuje się jak podła szmata, bo zdaje
sobie sprawę, że nie czuje do Matta niczego więcej prócz pożądania a
pożądać nie znaczy przecież kochać, prawda? Jest mi tak cholernie głupio
gdy myślę o tym, że pozwalam mu na przekraczanie kolejnych granic w tak
krótkim czasie. Po kolei zawodzę wszystkich dookoła zaczynając od
siebie kończąc na Rogaczu. Powiedział mi to prosto w twarz, powiedział,
że się na mnie zawiódł, a ja omal się nie rozpłakałam bo zabolało mnie
to podwójnie...czy to ma jakikolwiek sens? Przez jedną chwilę tak
krotką, że zdążyłam jedynie zaczerpnąć powietrza wyobraziłam sobie, że
to...właśnie, że to James był przy mnie. Tylko nie mów "a nie mówiłam"
bo przyślę ci automatyczną łajnobombę. Nie truj mi, że powinnam z nim
być bo hm bo to niemożliwe i już.
Powiedz mi lepiej co jaj ma właściwie zrobić albo nie zrobić?
Najchętniej unikałabym ich obu, ale czuję się jak jakiś bohater
kiepskiej telenoweli uwikłany w grę, w której tak na prawdę nie chodzi o
niego. Ja już po prostu sobie nie radze z rozchwianiem emocjonalnym,
które chyba na dobre zawitało w moim życiu. Spóźniam się na lekcje, na
których i tak nie uważam robię i mówię rzeczy, o których wcześniej bym
nawet nie pomyślała fajnie mam, co?
Wiem, że uwielbiasz
słuchać o Huncwotach i ich kawałach, ale nie mam głowy ci teraz o tym
opowiadać, myślę że raz jakoś to przebolejesz, następnym razem dołączę
ci całą listę ich wybryków przyrzekam. W normalnym liście napisałabym,
że masz mi opowiedzieć jak wyglądał twój początek roku, ale i tak wiem,
że to zrobisz.
głupia, uparta i nieodpowiedzialna
Lily
Lily
otarła wierzchem dłoni mokre od łez policzki i zwinęła list w rulonik,
który przywiązała do nóżki brązowej sowy Dorcas. Westchnęła cicho gdy
sowa zniknęła jej z oczu. Poprawiła z lekka wygniecioną szatę i udała się w stronę wyjścia.
Wychodząc z sowiarnii natknęła się na Pottera; stal w drzwiach i
wpatrywał się w nią z nutką obawy w oczach. jakby myślał, że dziewczyna jest lisem i
zaraz go zaatakuje, cóż nie wiele się mylił. Rudowłosą już męczyło
zachowanie Gryffona, który zawsze wiedział gdzie ta akurat się znajduje,
wywróciła oczami i westchnęła w duchu. Zręcznie go ominęła nie
odzywając się słowem i zaczęła schodzić po kamiennych schodach kiedy
usłyszała jego głos:
- Evans Zaczekaj!
Obróciła głowę i
ujrzała Jamesa z niepewną miną jakieś trzy stopnie wyżej od niej.
Wyglądał jakby chciał coś jej powiedzieć, ale obawiał się jej reakcji.
Dziewczyna wykorzystała chwilę zawahania chłopaka i zaczęła zaciekłą
wymianę zdań:
- Jeśli chcesz prawić mi kazania na temat
moralności to kto jak kto, ale ty na pewno nie jesteś( osobą, która powinna udzielać takich rad. Nie wydaje mi się
żebyś był wzorem cnót więc nie masz prawa mnie w tym względzie pouczać i
czegokolwiek ode mnie wymagać. A może chcesz znowu powiedzieć, że cie
zawiodłam? Śmiało, nie krepuj się, ty zawodzisz mnie częściej niż mrugam
okiem więc przynajmniej wiesz jak to jest. Po za tym twoje zdanie już
dawno straciło dla mnie jakąkolwiek wartość. Nie wiem dlaczego złamałeś
nos Mattowi, co nie zmienia faktu, że było do cholernie dziecinne nawet
jak na ciebie muszę przyznać postarałeś się. A i zapomniałabym dodać
chyba nie wypada ci chodzić po zamku i krzyczeć "Evans umówisz się ze
mną?" bo dla twojej wiadomości jestem z Mattem- powiedziała wyjątkowo
spokojnie nie ujawniając żadnych emocji, mimo iż była nimi przepełniona
do ostatnich milimetrów swoich rudych kosmyków. Była zdziwiona, że to
ona wypowiedziała te słowa bo nie była pewna chociażby tego czy jest z
Mattem i czy na prawdę zdanie Pottera nie ma dla niej żadnego znaczenia,
ale skoro już to powiedziała więc niech się dzieje wola nieba.
Spojrzała w oczy Rogacza, które były przygaszone, już nie uśmiechały się
do niej te zawsze ciepłe czekoladowe oczy co gdzieś w głębi dotkliwie
ją zabolało. Wiedziała, że potok słów, który chwile temu wydostał się z
jej ust nie mając przy tym kontaktu z racjonalna częścią jej mózgu zranił
uczucia chłopaka, który bądź co bądź podczas wakacji okazał jej tyle
serca.
- To twoje życie i zrobisz co uważasz za słuszne. Tyle, że z
naszej dwójki to wyjątkowo ty zachowujesz się dziecinnie i niedojrzale.
Zobaczysz, Evans będziesz jeszcze płakać nad własną głupotą. Ciekawe
dokąd zaprowadzi cie chęć zemsty, może do łóżka Thompsona?- wyminął ją na
schodach i dopowiedział:
- Nie powinnaś z nim być.- Lily instynktownie zamiast obrony postawiła na atak:
-
No jasne! Przecież powinnam być z tobą i to ty powinieneś mnie
przelecieć! Bo przecież tylko o to chodzi! Chcesz mnie przelecieć i
zostawić jak wszystkie inne! Pozwól, że sama zdecyduję z kim będę
sypiać!- James uderzył pięścią w ścianę, tak, że coś zgrzytnęło mu w
ręce, ale nie zwrócił na to uwagi, nie wierzył, że takie słowa
wydobywają się z ust dziewczyny, którą bezgranicznie kocha. Był na nią
wściekły, a jeszcze bardziej na siebie, że w ogóle tu przyszedł:
-
Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. Te "wszystkie inne" -powiedział z
wyraźnym grymasem na twarzy- były pocieszeniem po Tobie, a ja nigdy nie
traktowałem cie jako obiektu seksualnego. I gdyś to ze mną była do
niczego bym cie nie zmuszał i na pewno nie próbowałbym cie, przelecieć w
pierwszej, lepszej, zakurzonej klasie byle by było już po wszystkim.
Powinnaś wiedzieć tylko, że Thompson nie gra w stosunku do ciebie fair,
ale ja mogę sobie gadać nawet jak mówię prawdę to uznasz to za śmieszne i
niedorzeczne więc po co będę się wysilał? Nie wiem co cie tak zmieniło
Lily, ale ta zmiana nie wyszła ci na dobre- i opuścił sowiarnię w
mgnieniu oka, zanim dziewczyna zdążyła przyswoić sobie słowa
wypowiedziane przez chłopaka.
James Potter niecierpliwie
czekał w swoim dormitorium, aż reszta Huncwotów pojawi się w ich
twierdzy. Pierwszy zjawił się Remus, co nie było niczym nadzwyczajnym.
Blondyn po minie przyjaciela przeczuwał jakąś trudną rozmowę i był
pewien, że ma to nierozerwalny związek z Lily, dziwne jednak było, że
ich dormitorium nie było doszczętnie zdewastowana tak jak to bywało nie
raz po kłótniach z rudowłosą Gryffonką. Usiadł na swoim łóżku i próbował
odgadnąć co takiego się stało, że ściągnął ich wszystkich do
dormitorium w środku dnia nie dając im przy tym nawet słowa wyjaśnienia.
Chwilę po Lupinie zjawił się Peter, który przyniósł nowy zapas słodyczy
z Miodowego Królestwa. Najdłużej czekali na Syriusza, co nie było
nowością w jego przypadku. Kiedy z impetem otworzył drzwi rozejrzał się
po twarzach przyjaciół i na parę sekund dłużej na twarzy Jamesa. Chłopak
zmarszczył lekko brwi i zapytał bez ogródek:
- Co tym razem zrobiła?
Rogacz
zaczął chodzić po pokoju w te i z powrotem, kopiąc przy okazji
porozrzucane rzeczy. Nie wiedział jak ma im to wszystko powiedzieć, bał
się ich reakcji, a szczególnie Blacka, który od wakacji mimo drobnych
sprzeczek traktował Evans jak młodszą siostrę. Spojrzał po nich i
zobaczył w nich przede wszystkim swoich przyjaciół, którym bezgranicznie
ufał i wiedział, że mógł na nich polegać w każdej sytuacji. Głośno
wypuścił powietrze i poluzował krawat, po czym zaczął:
- Ja..znaczy
no... jak piliśmy dwie noce temu i wy już zasnęliście to... to poszedłem
się przejść. Nie patrzcie tak na mnie. Poszedłem do chłopaków koło
czwartej nad ranem. Thompson i Stuart pili...dołączyłem się do nich.
Zaczęliśmy się zakładać o różne pierdoły, wiecie jak to bywa przecież
nie muszę wam tego tłumaczyć. Cholera...- przerwał na chwilę swój wywód.
Zastanawiając się co powinien dalej powiedzieć żeby nie wyjść na
największego debila, który stąpa po świecie. Przełknął ślinę i
pośpiesznie mówił dalej wyginając przy tym palce pod dziwnymi kontami:
-Stuart
wymiękł, zostaliśmy we dwoje. Byliśmy tak pijani, że nawet nie pamiętam
czy siedziałem stałem czy może leżałem kiedy zaczęliśmy rozmawiać o
Lily. Matt oczywiście się przechwalał co to nie on, że jakby tylko
zechciał Lily byłaby jego i bez większych problemów przeleciał by ją w
tydzień. Bylem święcie przekonany, że blefuje i powiedziałem wtedy
"Thompson, gnoju mogę się założyć, że tak nie będzie, mogę się założyć,
że dostaniesz największego kosza w swojej karierze podrywacza. Mogę się
założyć, że się z nią nie prześpisz". Nie wziąłem wtedy pod uwagę, że
Lily pragnie zemsty... Nie wiem co ja mam zrobić- zaczął rytmicznie
walić głową w szafę i mówił dalej- chciałem się wycofać z tego
cholernego zakładu już następnego dnia, próbowałem porozmawiać z Lily,
ale nie wiedziałem jak zacząć. Nawet złamałem nos temu kretynowi, ale
wszystko na nic. Nie wiem co ja mam zrobić. Jeśli Lily mu ulegnie, a od
razu potem dowie się, że to od początku był zakład i to z mojej
inicjatywy to... w zasadzie nieistotne, że mnie znienawidzi, ale ja nie
będą mógł spojrzeć jej w oczy, które będą wyrażały rozczarowanie,
zażenowanie i pytanie dlaczego ty mi to zrobiłeś.
- Skąd wiesz, że się dowie?- zapytał Glizdogon.
- To druga część zakładu, jeśli on wygra musi jej o tym powiedzieć.
(chciałam tu skończyć, ale chyba byście mnie zabiły, skończę gorzej xD)
W
dormitorium zapanowała cisza. James tempo wpatrywał się w okno czekając
na reakcje, najbardziej męczyła go ta cisza bo wówczas jego poczucie
winy wgniatało go w podłogę.Chłopak zerknął przez ramię na resztę
Gryffonów. Z ich min nie wynikało nic dobrego.
- Pojeb z ciebie
James. Nawet nie potrafię tego inaczej nazwać wiesz? Jesteśmy
przyjaciółmi, dlaczego nie powiedziałeś nam o tym wszystkim od razu?
Trzeba działać. Teraz, już, natychmiast. Jeśli ten Matt skrzywdzi Lily
ze względu na ten wasz cholerny zakład to przysięgam na Mapę Huncwotów,
że i tobie i Thompsonowi wybije wszystkie zęby.- powiedział
rozwścieczony Black i wyszedł z dormitorium trzaskając drzwiami.
Od kiedy James wszystko im powiedział minął dzień, podczas którego na
zmianę pełnili warty przy mapie śledząc poczynania Lily i Matta i w
razie konieczności wkroczyć "przypadkowo" do pomieszczenia, w którym
akurat byli. Dzięki mapie i ich niezawodnemu zmysłowi orientacji
przestrzennej w zamku, Lily była bezpieczna.
Do czasu kiedy Glizogon nie zasnął na warcie.