sobota, 31 stycznia 2015

Liebster Blog Award

Hej wam <3 tak to ja, ale niestety jeszcze bez rozdziału. Ogólnie ne bawię się w takie rzeczy, ale teraz naszła mnie ochota bo wszystko lepsze niż czytanie szkolnej lektury, prawda?
Dostałam aż dwie nominacje, co mnie zaskoczyło, oczywiście pozytywnie, więc chciałbym podziękować z całego serduszka Moham Omar i Repesco za taka niespodziankę! DZIĘKUJĘ ^^

Hmm z tego co wiem (a wiem niewiele) muszę zapoznać was z zasadami, a więc uwaga:
Nominację do Liebster Blog Award dostaje się od bloggera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Przyznawana jest dla blogów o nielicznej liczbie wyświetleń, co daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nominacji należy odpowiedzieć na 11 otrzymanych od nominującego pytań, a następnie nominuje się 11 osób i zadaje im kolejne 11 pytań. Oczywiście nie nominujemy osoby, która nas nominowała.

Odpowiedzi na pytania Repesso:

1. Jaka jest Twoja ulubiona postać z Harrego Pottera i dlaczego to właśnie ona Cię urzekła

Ulubiona postać, Matko Święta! a musi być jedna? Trudny wybór nie nie może być jedna! Uwielbiam tytułowego Harry'ego, Huncwotów i Lily (choć jest o nich tak mało w książce to naprawdę, naprawdę oni mnie urzekli) no i wgl kocham wszystkich.Tak sobie myślę skoro wszyscy za jednego jeden za wszystkich to wszyscy mogą być jednym i niech też tak też będzie!

2. Czy uprawiasz sport i dlaczego? (Jeżeli nie też trzeba napisać dlaczego)

Jasne, że tak! Sport to ja kocham całą sobą. Dlaczego? Jest wiele powodów. Po pierwsze wiąże z nim swoja przyszłość; może nie zostanę zawodową siatkarką, tenisistką czy pływaczką, bo już na to za późno i stan zdrowia nie pozwala, ale w przyszłości w moim życiu zawodowym, które pewnie nie długo zwali mnie z nóg bo pojawi się tak nagle sport będzie na piedestale. Zostanę dziennikarką sportową bądź psychologiem sportu jeszcze zobaczymy. A po drugie dzięki sportowi czuje, że żyje i jestem szczęśliwa, a to chyba właśnie o to chodzi prawda?

3. Jeżeli mogłabyś wprowadzić poprawki w książkach o przygodach Harrego Pottera, co byś w nich zmieniła?

Nie uśmierciłabym Syriusza ;(
to tak cholernie bolało jak Harry stracił ostatnią osobę z rodziny to było takie nie fair (zupełnie jak zwycięstwo Kataru z Polską na MŚ w piłce ręcznej ~ przepraszam, musiałam to napisać)

4. Jaka jest Twoja ulubiona piosenka

Nie mam takiej. Zupełnie jak ulubionego filmu czy zespołu. Ale bardzo lubię Simple Plan- welcome to my life <3

5. Jaki jest Twój ulubiony serial i jak zachęciłbyś / zachęciłabyś mnie do jego obejrzenia?

Nie oglądam seriali bo zwyczajnie nie mam na to czasu. Liceum, mieszkanie w intracie, prowadzenie bloga robi swoje.

6. Jaka jest Twoja najlepsza przygoda jaką przeżyłaś ze swoimi przyjaciółmi?

Ogólnie to wierzę, ze wszystko co najlepsze jeszcze przed mną, ale jakbym miała postawić mur i odgrodzić jedną część życia od drugiej to chyba wybrałabym wypad z kolegą do kumpeli, która chodzi ze mną do klasy, ale mieszka 100km ode mnie i ciężko z dojazdem. Pojechaliśmy tam zabawnie spędziliśmy cały dzień, rozwaliłam telefon i takie tam o 19 mieliśmy autobus powrotny...który nie przyjechał no i cóż moja kumpela miała gości na noc bo następnego już nie autobusu było! Nic niezwykłego, ale lubię to wspomnienie.

7. Jeżeli mogłabyś wybrać jedno miejsce na świecie, żeby przeżyć w nim weekend swoich marzeń, gdzie byś się wybrała? Dlaczego?

Kocham sport a w szczególności piłkę nożną więc to musiałoby być miejsce z nią związane. Na pewno Hiszpania bo kocham Hiszpanów, ich podejście do życia, sposób bycia temperament...
Z racji, że moim ulubionym klubem jest Real Madryt chyba właśnie z tego powodu powinnam wybrać stolicę słonecznej Hiszpanii, ale tego nie zrobię. Wybieram Barcelonę, a co mi tam! Mogłabym przespacerować się najpiękniejszą ulicą świata zwiedzić stadion i pójść na Gran Derbi w białej koszulce wspierając swoich. Nie jestem pseudokibicem czy kibolem i lubię naprawdę dobry football więc na pewno byłby to świetny weekend, a no i chciałabym go spędzić z moja jeszcze niepoznaną miłością.

8. Jaka była najbardziej szalona rzecz jaką zrobiłeś/zrobiłaś w swoim życiu?

O rany, to pytanie nie do mnie chyba (?) bo szalone rzeczy robię ciągle tylko ja to odbieram inaczej niż inni cóż bywa i tak, ale na pewno szalone wakacje spędziłam parę lat temu u kuzyna wtedy to się działo. Może nie jest to bezpośrednia odpowiedź na twoje pytanie, ale inaczej nie umiem.



Pytania od Moham Omar:

1. Ile mniej więcej zajmuje Ci napisanie porządnego rozdziału?

To zależy czy mam przypływ weny i chęci. Licząc z pisaniem, poprawieniem błędów, dodawaniem gdzie, nie gdzie poprawek to 2-3 dni po godzinie, dwie. Kiedyś pisałam raz w tygodniu, w niedzielę ale to był zły pomysł bo nie można zmuszać się to pisania w określonym czasie.

2. Kochasz pisać?

Gdybym nie kochała nie pisałabym, bo skoro by mnie to nie cieszyło to po co?

3. Czy twoi znajomi wiedzą o twoim pisaniu, wspomagają cie?

Mało osób wie, bo tak się czuje swobodniej, ale ci co wiedzą owszem wspomagają bo we mnie wierzą.

4. O jakich porach piszesz?

Tylko i wyłącznie w nocy, mam czysty umysł i spokój wokół siebie.

5. Jakie są twoje pozostałe zainteresowani?
Sport, sportowcy, Hiszpania, książki :D

6. Ulubiony bohater z Harry;ego Pottera?
Już było ^^

7. Którą część HP kochasz i dlaczego?

O jejku ja kocham cały cykl! od I aż do VII. Ale ulubiona hmm kocham V ale nie pytaj dlaczego, bo sama nie wiem.


O już koniec pytać jaka szkoda! Nie pojawiło się pytanie na, które liczyłam, więc sama je sobie zadam a co mi tam :D
Dlaczego zaczęłaś pisać bloga?

Hm wiesz to długa historia. Najpierw oczywiście przeczytałam całego HP i obejrzałam wszystkie filmy. Wątek Lily i Jamesa od razu mnie urzekł. Zaczęłam szperać w sieci znalazłam baaaardzo dużo blogów o tej tematyce niestety żaden nie był skończony. Jedno opowiadanie szczególnie mi się spodobało, ale jak już długo nie było nowego rozdziały napisałam do autorki. Zaczęłyśmy pisać ze sobą, dużo. Żadna nawet nie wiedziała jak druga ma na imię, ale to nie było wtedy ważne. Poczułam jakąś nieodpartą chęć napisania swojej historii tej pary, ale bałam się, nie wiedziałam jak dodać szablon no w skrócie robić wszystko co związane z blogowaniem. Ona była przy mnie, wierzyła we mnie i w końcu powstał ten blog, ta historia. Już dwa lata istnieje a nieco ponad dwa lata trwa moja przyjaźń z Jolką<3 O w sumie jednak nie taka długa historia.

Nominuję:
1. W imię wolności...
2. Historia Panny Evans i natrętnego Pottera
3. Hogwart oczami Kate
4. Lily&Scorpius
5. Zetknął nas los a może przypadek?
Moje pytania:
1. Opowiadania o jakiej tematyce lubisz najbardziej?
2. Lubisz sport? Jeśli tak to jaka jest twoja ulubiona dyscyplina?
3. Skąd czerpiesz inspirację do pisania?
4. Jak zaczęła się twoja przygoda z blogowaniem?
5. Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
6. Chciałbyś/ chciałabyś napisać książkę?
7. O czym marzysz?
8. Ulubione książki/serie (max 3)?
9. Co lubisz w sobie najbardziej?
10. Jak dałbyś/dałabyś na imię swojej córce?

wtorek, 27 stycznia 2015

11. Początki czegoś nieodgadnionego.

Hej <3 postanowiłam przemówić więc chyba muszę odchrząknąć żeby zwrócić waszą uwag.
Eyhym yhym, chciałam tylko powiedzieć, że w tym rozdziale sporo pozmieniałam jeśli ktoś czyta to opowiadanie od początku to będzie wiedział o czym mówię. Nie podobały mi się dialogi, oczywiście nie wszystkie ale teraz niektóre wydawały mi się strasznie ponaciągane. Chyba to tyle z mojej strony. Miłego czytania!
PS mam nadzieje, że mnie nie zabijecie za yy no hmm pewną scenę.
Kisses ;*

* * * * * *

- Cześć Mala!
Czy on właśnie powiedział do mnie Mala?
Lily patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, chciała coś powiedzieć, ale zabrakło jej słów. Nie wiedziała co mogłaby w zasadzie powiedzieć. Okrzyczeć go? Zachować dyplomatyczna powagę? Zrobić mu wykład moralności, zaczynając od wygarnięcia mu, że nie jest Mala? Nie miała pojęcia. Była oszołomiona nagłym spotkaniem osoby, której nie spodziewała się więcej spotkać. Bezmyślnie otwierała i zamykała usta, ale nie wydobyło się z nich choćby słowo. Inni uczniowie jaki i profesor McGonagll zdawali się nie rozumieć zaistniałej sytuacji spoglądali to na uśmiechniętego szatyna, który stał rozluźniony z nieodgadniętym błyskiem w oczach, to na rudowłosą dziewczynę, której spojrzenie z sekundy na sekundę stawało się coraz bardziej niebezpieczne. Cała sytuacja między jedną wypowiedzią a drugą nie trwała dłużej niż minutę. Pierwsza ocknęła się opiekunka domu Lwa, która zwróciła się bezpośrednio do dziewczyny:
- Ja Cię Lily nie rozumiem, mówiłaś, że nie znasz naszego ścigającego- wyminęła dwójkę uczniów swojego domu i udała się w kierunku wyjścia z Wielkiej Sali.
- No...yyy część?- powiedział chłopak z lekkim zakłopotaniem jednak wciąż z niezmywalnym uśmiechem.
Lily obdarzyła go najchłodniejszym spojrzeniem na jakie potrafiła się wówczas zdobyć, a tego typu spojrzenia dzięki Potterowi miała wyćwiczone do perfekcji. Gryffonowi zszedł uśmiech z twarzy jak zawsze Jamesowi co było małą wygraną rudowłosej. W swojej głowie odnotowała 1:0 dla mnie. Po czym poprawiła torbę na ramieniu napięcie się odwróciła i z dumnie uniesioną głową udała się na eliksiry. Chłopak patrzył chwilę za oddalającą się dziewczyną i z rozbawieniem stwierdził, że jest urocza a dodatkowo zrozumiał czemu Rogaczowi tak bardzo na niej zależało.Była niezwykła.


    Do klasy Profesora Slughorna wbiegła zadyszana z lekko rozwianymi rudymi włosami i zaróżowionymi policzkami. Automatycznie wzrok profesora i pozostałych uczniów został skupiony na niej. Speszona wybąkała:
- Dzień...dzień dobry panie profesorze. Prze...przepraszam za spóźnienie, ale pa..pani McGonagall mnie zatrzymała.
- Dzień Dobry Lily, nic się nie stało usiądź proszę.
Rudowłosa wykonała polecenie nauczyciela i usiadała na swoim miejscu pomiędzy Dorcas a Marleną
Gdy przyjaciółki spostrzegły zamyślony wyraz twarzy i nieobecny wzrok przyjaciółki, wymieniły ze sobą znaczące spojrzenia mówiące: "Musimy pogadać".

   Lekcja eliksirów powoli dobiegała końca. Profesor zrobił długi wykład o składnikach do najważniejszych eliksirów, które poznali w poprzednich latach nauki w Hogwarcie i zadał wypracowanie o działaniu trzech wybranych eliksirów, o których mówili na lekcji. Większość uczniów starała się skupić na tym co mówił profesor, ale Gryfoni byli zbyt zdziwieni nieaktywnym zachowaniem Rudej. Otóż dziewczyna nie odezwała się ani razu od początku lekcji, co było do niej zupełnie nie podobne. Gdy zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec zajęć nastąpiła kolejna niespotykana sytuacja....otóż Lily wybiegła pierwsza z sali, a to zawsze robili Huncwoci więc nie trudno wyobrazić sobie ich miny kiedy wyprzedziła ich najpilniejsza uczennica w szkole.
- Te stary a w nią co wstąpiło?
- A skąd ja niby mam to wiedzieć? Weź pomyśl czasem Łapo...
- Dobra, dajcie spokój może po prostu poczekamy na dziewczyny i je zapytamy?- powiedział ugodowo Remus, którego wciąż męczył kac po nocnym piciu.
Syriusz jednak wolał nie wdawać się w konfrontację z Dorcas, ponieważ nie wiedział jeszcze co do końca ma myśleć po ich ostatniej wymianie zdań w pociągu więc szybkim ruchem ręki wyciągnął z plecaka przyjaciela pelerynę i okrył się nią zanim James zdążył cokolwiek powiedzieć po Łapie nie było już śladu. Reszta wzruszyła jedynie ramionami.
- O Dorcas Marlena...- zagadnął wesoło okularnik.
- Nie no co za niespodzianka może jeszcze powiesz:" Nie spodziewaliśmy się was tutaj"?- zapytała Meadowes, wywracając oczami.
- Oj Dori Dori nie bądź ironiczna Słuchaj, bo jest sprawa...-spróbował jeszcze raz James..
- Coś za coś.
- Co? Że od kiedy?
- Dobra no, możesz przejść do rzeczy bo trochę nam się spieszy.
- Wszystkie dzisiaj powariowały- załamał ręce. Gdzieś z kąta dało się słyszeć cichy śmiech, lecz Lupin zorientowany w sytuacji, zatuszował dźwięk lekkim pokasływaniem.
- A Tobie Potter o co chodzi?- wtrąciła do tej pory milcząca Marlena.
- No nie! Nie wyrobie! To się nie dzieję naprawdę! Lily spóźnia się z niewiadomych przyczyn na swoje kochane eliksiry, potem w ogóle się na tej lekcji nie udziela, i jeszcze wybiega pierwsza z klasy, co już w ogóle jest zagadką stulecia. Ty, Dorcas jesteś ironiczna i nas zbywasz, a Ty Marlena mówisz do mnie po nazwisku. Koniec Świat!- na ten wywód Jamesa reszta się roześmiała.
- Dobra, dobra, to co to za sprawa?
- No przecież powiedziałem przed chwilą!- dziewczyny uniosły brwi do góry co oznaczało "że niby kiedy?" (albo co ćpałeś hahaha dop, aut).
- Słuchaj James, to chyba leży w waszym interesie żeby nam powiedzieć o co chodzi czy coś pominęłam?
- Poddaje się. Ok już mówię, więc jakby to ująć w słowach? Kro porwał MOJĄ Lily?
- Boże słyszysz to i nie grzmisz...Czy tobie przypadkiem ta galaretka na mózg nie padała?...Na Merlina! zapomniałam! Marlena!!
- Co się tak drzesz? Stoję obok Ciebie wiesz?
- Mniejsza. Zapomniałyśmy o Lily- i obie z zawrotną prędkością pokonały korytarz oraz schody nie zwracając uwagi na Huncwotów, którzy beznamiętnym wzrokiem wpatrywali się w miejsce gdzie zniknęły Gryffonki.
- Wiesz co Łapo?- zwrócił się do przyjaciela ukrytego pod peleryną niewitką za żelazną zbroją
- Pewnie zaraz mnie oświecisz- odrzekł wychodząc z ukrycia i oddając Jamesowi jego mały skarb.
- Ja chyba nigdy nie zrozumiem dziewczyn...
- A to już chyba przerabialiśmy co? Lepiej chodźmy już bo jakoś chwilowo nie chce mieć szlabanu a te od McGonagall są najgorsze, a transmutacja zaczyna się - w tym momencie zadzwonił dzwonek na kolejną lekcja.
- Właśnie się zaczęła.- dodał już biegnący Remus, do którego dołączyła pozostała trojka przyjaciół.

W tym samym czasie

    Gdy pani prefekt wybiegła już z lochów odetchnęła z ulgą. Rozejrzała się po korytarzu i z ulgą stwierdziła, że nikt za nią nie poszedł.
- Przynajmniej nie będę musiała na razie z nikim rozmawiać- pomyślała. Poprawiła torbę na ranieniu i zaczęła iść spokojnym krokiem w kierunku klasy od transmutacji analizując sytuacja zaistniałą podczas śniadania. Cześć Mala! w gruncie rzeczy nie była na niego o to zła, teraz nawet wydało jej się to zabawne chociaż nie przyznałby się mu do tego. Nie po tym jak zataił przed nią prawdę. Tego typu rozmyślania zajęły jej całą lekcję, a przecież nie odezwała się do niego nawet słowem.
Matt tu jest.
Tak, jest chodzi tu do szkoły co więcej jest w tym samym domu co ty a ty nawet o tym nie wiedziałaś.
Nie wiedziałam bo mi o tym nie powiedział
.
Mogłaś skojarzyć fakty tak ciężko ci się myśli?.
Lily otrząsnęła się z tych myśli i jeszcze tylko w nich stwierdziła: Musze przestać kłócić się sama ze sobą. Od klasy dzielił ją już tylko jeden zakręt właśnie skręcała kiedy zderzyła się z Mattem.
No jasne czy mógłby być to ktoś inny? Wcześniej nie wiedziałam, że istnieje, a teraz będzie go spotykać na każdej przerwie, bo to takie normalne prawda? Przewróciła oczami i twardo na niego popatrzyła, chłopak wytrzymał spojrzenie i zapytał:
- Pogadamy?
Jasne, że chciała pogadać, ale chciała żeby odczul jej oburzenie i bardziej się postarał więc nic nie mówiąc ominęła go i miała w zamiarze udać się pod salę, ale chłopak złapał ją za rękę, i obrócił tak, że stała oparta plecami o ścianę a on tuż przed nią. Przylegali do siebie biodrami, a chłopak miał ręce oparte tuż obok jej głowy i pochylał się nad nią. Poczuła, że się rumieni co nie uszło uwadze Gryffona, który uwodzicielsko się do niej uśmiechnął. Rozbrzmiał dzwonek sygnalizujący, że kolejna lekcja właśnie się rozpoczęła, ale on wcale nie miał zamiaru jej puścić już chciała coś powiedzieć gdy usłyszała okrzyk oburzenia:
- Lily!
No to teraz się zacznie pomyślała i spojrzała wyzywająco w oczy chłopaka. Nie myśląc o konsekwencjach wpiła się w jego usta. Na początku to Lily przejęła inicjatywę, swoje dłonie zaplotła na jego szyi co ułatwiło jej podciągnięcie się do góry po ścianie. Po chwili oszołomienie chłopaka wyparowało i wdarł się jeżykiem do jej ust, a rękami oplótł ja w pacie. Całowali się tak chwilę, aż do momentu kiedy dziewczyna odsunęła swoją twarz od niego po czym wyswobodziła się z jego objęć poprawiła zagubiony kosmyk jej płomiennych włosów i szybkim krokiem udała się pod salę, gdzie czekały na nią jej dwie przyjaciółki, które wpatrywały się w nią tak jakby widziały ją pierwszy raz w życiu. Nie miała ochoty oglądać tych spojrzeń więc spojrzała w inną stronę, niestety tym razem też źle trafiła, bo stali tam Huncwoci, ale jednego z nich brakowało jednak wolała nie wiedzieć gdzie teraz znajduje się okularnik. Przewróciła tylko oczami i podeszła do Marleny i Dorcas.
- Nie teraz, pogadamy później- szepnęła do nich i weszła do klasy od transmutacji.

     Zdezorientowany i jednocześnie szczęśliwy chłopak odprowadził ją wzrokiem do klasy i odwrócił się by pójść w tylko sobie znanym kierunku. Jednak na swojej drodze napotkał Jamesa Pottera. Matt włożył ręce do kieszeni i dziarskim krokiem skierował się w stronę schodów, idąc z impetem zderzył się ramieniem z Rogaczem, który był od niego wyższy o jakieś dziesięć centymetrów. Wymienili bojowe spojrzenia a Potter powiedział tylko:
- Uważaj- co wcale nie odnosiło się do bezpiecznego chodzenia po korytarzu. Starszy z Gryffonów tylko się do niego uśmiechnął co miało oznaczać To ja wygrałem tą bitwę. 


* * * *

- Witam was  po wakacjach. Na dzisiejszych zajęciach przypomnimy sobie.....chłopcy czy ja wam przeszkadzam?
- No jak by Pani mówiła troszeczkę ciszej nikt by się nie obraził na prawdę- zapewnił nauczycielkę Syriusz.
- Black czy to było do mnie?!
- Nie, nie ależ skąd Pani profesor- zaczął usprawiedliwiać kolegę Lupin- bo widzi Pani Syriusz tylko... noo...on...tylko bo...on z Jamesem bawią się w yyy jak...jak nie odpowiadać nauczycielowi na pytania-wybrnął z ciężkiej sytuacji.
- Ja nie mam już to was siły...a więc tak jak mówiłam...
- Ale ja mam jednak do Pani pewne pytanie- powiedział Rogacz przerywając nauczycielce w pół zdania.
- O co tym razem chodzi James?- odparła zrezygnowana opiekunka domu Lwa.
- Kto będzie w tym roku nowym kapitanem drużyny?
- Matt Thompson.
- Ej Rogacz co się tak krzywisz? Zawsze lubiłeś Matta..
- Łapo weź nic nie mów, owszem lubiłem go dopóki nie zadawał się z moją Lilusią.
- Ty... czekaj, czekaj, czy to nie był ten Matt z biwaku?
- Aleś ty bystry...tak ten....A wiesz co Łapciu mi obiecałeś na tym biwaku?- zapytał James z szatańskim błyskiem w oku.
- Eeee noo nie pamiętam za bardzo...przypomnisz?
- Że pomożesz mi uporać się właśnie z TYM Mattem.
- Ale Jams to jest nowy kapitan ja chcę być w tej drużynie, ale po naborze wywiąże się z obietnicy.
Potter tylko skinął głową bo zaczął gorączkowo nad czymś myśleć.

   Lekcja trwała w najlepsze. Dziś nie musieli czarować i zamieniać wazonu w smoka i odwrotnie tylko słuchali nudnej teorii jak na każdej pierwszej lekcji w nowym roku szkolnym. W przedostatniej ławce siedziały trzy Gryffonki i dwóch Krukonów, bo to właśnie z nimi mieli te zajęcia. Drobna blondynka zawzięcie notowała słowa nauczycielki, ponieważ nigdy nie była dobra z tego przedmiotu a miała zamiar to zmienić. Zauważyła, że jej przyjaciółka również chciała robić notatki ale zapisała zaledwie parę zdań i zrezygnowana odłożyła pióro. Dorcas natomiast bawiła się kosmykiem swoich włosów i głęboko nad czymś rozmyślała o czym świadczyła drobna zmarszczka miedzy jej błękitnymi oczami. Dorcas odwróciła głowę w stronę dobiegającego głosu nauczycielki a gdy spostrzegła, że ta jest na drugim końcu klasy postanowiła porozmawiać z Lilką;
- Pst Lily...pst.
- Co chcesz Dorcas?
- Kto to był ten z korytarza?
- Wiesz z tego co widziałam na korytarzu było dużo ludzi.- odpowiedziała wymijająco bo nie miała teraz ochoty zagłębiać się w szczegóły.
- Oj nie udawaj! Doskonale wiesz o kogo mi chodzi.
- Ehh czy wy zawsze musicie wszystko widzieć? Dobra mniejsza, więc to co widziałaś to było tylko...
- No właśnie co to było?!- wydarł się na clą salę Rogacz, który siedział tuż za dziewczynami i najwidoczniej musiał wszystko słyszeć.
- Panie Potter ma Pan coś do powiedzenia?- zapytała nauczycielka, która nagle znalazła się między ostatnią a przed ostatnią ławką. Chłopak przekrzywił lekko głowę, widać było, że w jego wnętrzu wściekłość mieszała się ze smutkiem, ale z tych dwóch wybrał wściekłość.
- Nie ja, nie ale nasza Pani Prefekt chyba tak.- oczy wszystkich w klasie skupione zostały na postaci drobnej rudowłosej dziewczyny z Griffindoru. Kiedy dziewczyna miała zamiar się wybronić nie spodziewanie drzwi do sali otworzyły się i stanął w nich kapitan drużyny Quidditcha.
- Dzień Dobry Pani Profesor, bo ja mam taką prośbę.
- O co chodzi Matt? Nie widzisz, że mam teraz lekcje, a po za tym to ty też teraz nie powinieneś mieć jakiś zajęć?
- Tak widzę, że ma Pani lekcje ja tylko chciałbym porozmawiać z naszym prefektem naczelnym, a jeśli chodzi o moje zajęcie to zaczynają się dopiero po tej lekcji.- wytłumaczył nauczycielce Gryffon.
- No dobrze Lily idź z kolegą i tak zapewne dzięki twoim kolegom z roku nie nauczymy się dziś niczego nowego.
- Pozwala Pani na takie migdalenie się podczas lekcji?
- Gryffindor traci 5 punktów, a tak na przyszłość Potter nie lubię jak ktoś podważa moje decyzje
- Chrzanię to!
- Potter jak ty się wyrażasz?- ale chłopak nie reagował na słowa surowej profesorki był zbyt zbulwersowany całym dzisiejszym dniem, zabrał swoje rzeczy wylewając przy okazji atrament na podłogę i wyszedł z sali, w której zapanowała potworna cisza, wręcz namacalna. Cala społeczność Griffindoru była przyzwyczajona do rożnych wymian zdań na relacji Evans-Potter, ale nie rozumieli ich dzisiejszego zachowania. Wpatrywali się wyczekująco w profesorkę, która powoli chowała emocje pod maską obojętności. Odwróciła się do klasy plecami i zwróciła się tylko do przyjaciół Rogacza:
- Przekażcie Jamesowi żeby zgłosił się do mnie jutro o 17, a teraz otwórzcie książki na stornie 16 i przeczytajcie cały rozdział, a za tydzień chcę widzieć na moim biurku gotowe prace streszczające funkcjonowanie transmutacji ludzkiej. Nikt nie chciał podpaś profesorce więc bez słowa zaczęli wykonywać jej polecenie.

- Dorcas?
- Hmm...?
- Czy ten chłopak co przed chwilą tu był to, to nie był ten sam co wtedy z Lily na korytarzu?
- Tak... i wiesz co Lenka? Oni poznali się na tym biwaku i coś między nimi było...może dalej jest? Bo kto tam wie tą naszą Rudowłosą...
- Okaże si...- ale umilkła pod surowym spojrzeniem profesorki wycelowanym w ich dwójkę.


    Młodzieniec z rozczochranymi włosami na głowie wybrał najkrótszą drogę dostania się na błonia Hogwartu, a potem na boisko do Quidditcha gdzie zawsze chodził żeby w spokoju pomyśleć. Już postanowił, że dziś nie uda się na ani jedna lekcję, wystarczy mu wrażeń jak na jeden dzień. Kiedy dotarł już na boisko rzucił plecak i położył się na zielonej murawie i zaczął bitwę ze swoimi myślami co powinien dalej zrobić.
Jak ona się dowie to mnie znienawidzi!
No i co z tego? Zgodziłeś się na to
Bylem pijany
Tylko winni się tłumaczą. Jeżeli naprawdę ją kochasz to nie powinieneś do tego dopuścić...

* * * *

    Dwójka Gryffonów szla w ciszy brzegiem jeziora. Lily próbowała ułożyć w głowie co powinna powiedzieć chłopakowi. Zdawała sobie sprawę, że wpakowała się w nie złe bagno i teraz samo musi to jakoś wyjaśnić. Tylko co tu wyjaśniać? Zachowała się jak dziecko, poprawka jak rozkapryszone dziecko jak wredna małpa, która wykorzystuję chłopaka, jak nie ona, co bolało ją podwójnie mocno. Co mu miała powiedzieć? Słuchaj to był zwykły impuls Śmieszne, prychnęła w myślach i ukradkiem spojrzała na swojego towarzysza. Szedł pewny siebie, z delikatnym uśmiechem na twarzy. Stwierdziła, że od wakacji nic się nie zmienił, no może urosły mu trochę włosy i grzywka przysłaniała teraz jego nietypowe oczy koloru bimbru. Był od niej sporo wyższy co w sumie nie było wielką sztuką patrząc na jej 157 centymetrów wzrostu. Miała już dość tej ciszy jaka między nimi panowała od opuszczenia klasy od transmutacji. Przystanęła koło dużego drzewa rzucającego cień na nieprzeniknioną taflę wody, w którą zawzięcie się wpatrywała. Po chwili poczuła dwie cieple ręce na szacie w miejscu gdzie znajdował się jej brzuch. Matt stał za nią i ją obejmował. Zdziwiona pozwoliła na to, oparła głowę na jego klatce piersiowej i pozwoliła aby chłopak kołysał ją w swoich ramionach. Uśmiechnęła się na myśl, że jednego dnia może się tyle zdarzyć, a nie ma jeszcze nawet południa z zaskoczeniem również stwierdziła, że nie wypowiedziała do niego ani słowa, a teraz jak gdyby nigdy nic stali nad jeziorem przytuleni jak zakochana para. Na samo stwierdzenie parsknęła śmiechem, po czym chłopak wyszeptał w jej włosy:
- Co cie tak bawi rudzielcu?
Dziewczyna odwróciła się do niego przodem by na niego spojrzeć. Znów byli niebezpiecznie blisko siebie ich twarze dzieliło nie więcej niż piętnaście centymetrów. Chłopak położył swoja dłoń na jej policzku i nie wątpliwie chciał ją pocałować, ostrzegawcza żarówka zapaliła się w głowie dziewczyny, która położyła mu dłoń na ustach i lekko aczkolwiek stanowczo pokręciła głową:
- Jesteś dupkiem Matt, wiesz o tym?
Chłopak zaśmiał się perliście, a dziewczyna zmiażdżyła go wzrokiem,
- To nie jest śmieszne.
- A właśnie, że jest- zirytowana prychnęła i pomyślała No jasne ze mną można się tylko przytulać i całować, ale na rozmowę nie ma co liczyć... faktycznie to facet, przecież w ich głowach wszystko sprowadza się do jednego. Chciała odejść, ale oczywiście bo jak żeby inaczej chłopak jej nie pozwolił łapiąc ja za nadgarstek i mówiąc:
- Nie obrażaj się tak dzieciaku, wciąż jesteś na mnie zła?
- Głupie pytanie- pomyślała, a odpowiedziała:
- A jak myślisz d z i e c i a k u?- zwróciła się do niego z opartymi rękami na biodrach. A po chwili jeszcze dodała:
- Uważasz to za zabawne, a ja czuje się oszukana. Rozmawialiśmy ze sobą, zwierzałam ci się, zaufałam ci, na Merlina całowałam się z tobą! A ty co? Zapomniałeś wspomnieć, że jesteś z Hogwartu, że mnie znasz i, że nie muszę się obawiać, bo wakacje nie długo się skończą i znów się spotkamy. Od co, taki drobny szczegół każdemu może umknąć tak?
- Lily posłuchaj to nie tak, że nie chciałem ci powiedzieć. Ja nawet na początku myślałem, że ty wiesz, że jestem czarodziejem, ale potem okazało się, że jednak tak nie jest. Wcześniej, przed naszym wakacyjnym spotkaniem nawet nie rozmawialiśmy, po prostu uznałem, że jak nie będziesz wiedziała będzie po prostu lepiej i przy okazji będzie zabawnie.
- Słyszysz sam siebie? Zabawnie? Wyszłam na idiotkę przed profesor McGonagall, bo nie wiedziałam, że jesteś kimś tam w tej głupiej grze! Spóźniłam się na eliksiry, a na transmutacji w ogóle nie mogłam się skupić. A ty mi wypalasz, że to po prostu było zabawne?
- Równie dobrze gdybyś się interesowała Quidditchem to byś doskonale wiedziała kim jestem.
- Aha czyli to teraz moja wina, bo nie mam takich zainteresowań jakich oczekujesz?
- Ta rozmowa przybiera nie taki akcent jaki chciałem...
- Ah no tak teraz będzie chcę tego, oczekuję tego, wymagam to, nie akceptuję...
- Lily wiesz co? Zamknij się wreszcie- zdezorientowana popatrzyła na niego, ale on już był przy niej i zaczął ja całować, znowu. Nie lubiła jak ktoś ją kontrolował, albo z nią wygrywał więc toczyła z nim namiętną małą wojnę, Nie wiedziała czy czuje coś do tego szatyna bo miała dopiero 16 lat na Merlina skąd mogla wiedzieć czy to miłość? Pierwszy raz od dawna żyła chwilą. Nawet nie zwróciła uwagi kiedy była mocno oparta o korę drzewa, a swoje nogi miała opatulone wokół jego bioder. Czuła jakieś dziwne uczucie, którego wcześniej nie doznała. Czy to było pożądanie? A może podniecenie? Nie wiedziała, ale podobało jej się to. Oddawała pocałunki z coraz większą agresywnością. Chłopak teraz całował ją po szyi i ramionach. Wszystko działo się tak szybko nawet nie wiedziała kiedy jej czarna szata wylądowała na ziemi, a ona została w białej koszuli i spódniczce przed kolana. Matt przycisnął ją mocniej do drzewa, a dziewczyna ledwo słyszalnie jęknęła mu do ucha. Chłopaka tylko to jeszcze bardziej pobudziło. Jedną ręką ją podtrzymywał a drugą przejechał po jej wewnętrznej stornie uda, na co ta lekko wstrzymała oddech. Chłopak nie widząc sprzeciwu rudowłosej wsunął jej rękę do majtek doprowadzając ją do szaleństwa kiedy ją tam pieścił. Nie wiadomo co by się stało dalej gdyby nie usłyszeli zgryźliwego jazgotu woźnego Hogwartu:
- Uczniowie nie są na lekcjach! Uczniowie są przy jeziorze! Uczniowie są zbyt blisko siebie!  Gryffoni jak oparzeni uciekli spod drzewa, zabierając wszystkie rzeczy. Swoje kroki skierowali w stronę zamku. Kiedy mieli już pewność, że go zgubili spojrzeli po sobie. Dziewczyna miała potargane włosy, trzy guziczki jej koszuli były rozpięte, a spódniczka zjechała jej na biodra i była nieco przekrzywiona. Miała rozszerzone oczy, w których mieszało się wiele emocji. Teraz jej twarz zrobiła się czerwona ze wstydu. Szybko przygładziła włosy, poprawiła strój i narzuciła na siebie szatę. Wzięła swoja torbę i zwróciła się do chłopaka:
- Muszę już iść- i odeszła w stronę szklarni gdzie miała mieć kolejne zajęcia.
Prawda była tak, że uciekła, znowu. Za co upomniała się w myślach. Co w nią właściwie wstąpiło? Po raz kolejny tego dnia zachowała się jak nie ona, najpierw zrobiła Jamesowi wykład o jego sztucznej miłości, potem zrozumiała, że Matt chodzi do Hogwartu. Była oburzona, że jej o tym nie powiedziała i przez całe eliksiry myślała tylko o nim. Przed transmutacją znowu go spotkała i co? Sama zainicjowała pocałunek żeby dopiec Jamesowi brawo Lily- prychnęła w myślach. Potem nie było zresztą lepiej bezmyślnie udała się na błonia z Gryffonem, a potem, właśnie, a potem co? Prawie straciła dziewictwo na drzewie z chłopakiem, z którym nawet nie była! To wszystko brzmi jak z serialu o dziewczynie rozchwianej emocjonalnie. Czuła do siebie odrazę za to co prawie przed chwilą się wydarzyło, ale jednocześnie przeszło jej przez myśl, że jej się to podobało. Tylko nie wiedziała co dokładnie czy Matt sam w sobie czy doznania fizyczne. Stwierdziła, że jednak jest dziewczyna rozchwianą emocjonalnie, no tak pewnie góra dzień i dostanę okres bo innej przyczyny to mieć nie może. Już od jakiś dziesięciu minut siedziała pod szklarnią numer IV i starała się przekonać sama siebie, że nie zrobiła przecież nic złego. Podniosła głowę i rozejrzała się. Zobaczyła dwie postacie zmierzające w jej stronę, a po chwili rozpoznała w nich swoje dwie przyjaciółki. Stwierdziła, że będzie musiała im wszystko opowiedzieć, bo najzwyczajniej w świecie potrzebowała rady. Dwie Gryffonki w ekspresowym tempie znalazły się tuż obok niej, usiadły naprzeciwko i równocześnie powiedziały:
- Słuchamy- jednak za nim rudowłosa zdążyła cokolwiek powiedzieć Dorcas objechała ją od góry do dołu badawczym spojrzeniem i uśmiechnęła się, a po chwili dopowiedziała:
- Dlaczego masz liścia we włosach?
- I dlaczego masz na szyi malinkę?- dodała Marlena.
Zawstydzona dziewczyna szybko poprawiła włosy wyciągając z nich "zdrajcę", a następnie przerzuciła je przez prawe ramię by zakryć dowód niedokonanej zbrodni. Spojrzała na nie spod swoich gęstych rzęs i zaczęła:
- Dziewczyny to nie tak.. jak może się wam wydawać- tu zamilkła na chwilę a potem dodała zrezygnowana:
- Jest jeszcze gorzej.
Meadowes i McKinnon wymieniły porozumiewawcze spojrzenia i powiedziały:
- No to co, babski wieczór- a Lily tylko smętnie pokiwała głową.

* * * *

   Ostatnie dwie lekcje minęły w mgnieniu oka w dość spokojnej atmosferze. Rudowłosą zastanawiało jednak gdzie podział się Potter jego tak długa nieobecność nie mogła przynieść nic dobrego.
   Szczęśliwi Gryffoni opuszczający pracownie zaklęć udali się na obiad. Kiedy Gryffonki z Vi roku przekroczyły próg Wielkiej Sali zdziwiły się, że przy stole siedzi cała czwórka Huncwotów. Przecież to one pierwsze opuściły salę i wydawało im się, że poszły najkrótsza drogą jak istnieje. Jednak to prawda, że ta czwórka znała ten zamek lepiej od wszystkich uczniów i nauczycieli razem wziętych. Lily zajęła swoje standardowe miejsce obok Dorcas, a na przeciwko Marleny i Ann. Dziewczyny pochłonięte rozmową nie zwróciły uwagi na Jamesa, który właśnie szedł w ich kierunku. W jego głowie istniał plan, teraz tylko musiał wprowadzić go w życie.

- Cześć Liluś, możemy pogadać?
- Nie mam ci nic do powiedzenia narcystyczny egoisto. A i jeszcze jedno nie jestem Liluś, Potter- Zabolało go to bo chciał jej dobra i chciał ją ostrzec, ale zignorował tą uwagę i powiedział:
- A ja nie jestem Potter, Liluniu!
- Ugh -nie wiadomo co to było- przestaniesz nazywać mnie tymi swoimi głupimi zdrobnieniami?
- Jak przestaniesz mówić do mnie po nazwisku kochanie.
- Nie jestem twoim żadnym kochanie ty nad..
- Ale zawsze możesz być, jeśli tylko zechcesz.
- Taa jasne już lecę patrz bo nie mam co do roboty! A i nie przerywaj mi jak mówię, rozumiesz?!
- Ciebie? Ani trochę, ale zawsze mogę udawać, że tak.
- Nie...nie...ja nie wytrzymam....gdzie tu jest jakaś patelnia?
- E Lilka  po co ci ta cała patelnia?- tempo zapytał Syriusz.
- Boże, za co? O jest talerz jak miło -podniosła naczynie z....z sosem szpinakowym?
- Lily od kiedy ty lubisz sos szpinakowy? Zawsze mówiłaś, że to najgorsze co może b..- w tym momencie na Rogaczu wylądował talerz z sosem ochlapującym przy okazji Łapę. Zdezorientowani patrzyli się na nią w osłupieniu a ona na to:
- Wam tez w zielonym do twarzy nie wiedzieliście?- na te słowa dziewczyny większość obecnych na sali zaczęła się śmiać. Jednak krzyk dwóch szóstorocznych Gryffonów przerwał salwę śmiechu:
- Bitwa na żarcie!
No i wiadomo co było dalej każdy rzucał czym popadnie i gdzie popadnie. Nieliczni skrywali się pod stolami. A najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że Dyrektor nawet nie zareagował tylko z rozbawieniem przyglądał się rozwojowi sytuacji.
- Dosyć! Już dość! Potter, Black! Do mnie, a reszta do swoich dormitoriów, ale to już!- rozkazała Minerwa.
- Czy wy zawsze musicie coś wymyślić? Wczoraj galaretka, a dzisiaj całe jedzenie? Czy wam rozum odebrało?!
- Ale to nie my Pani Profesor  to...- James zatkał przyjacielowi ręką usta.
- Łapo nie ma sensu zwalać na kogoś winy...Tak to my.
- Eee yyy co? Tak szybko się przyznajecie yy takk no dobrze idźcie do Pana Filcha po mopy i wiadra z wodą...albo nie musicie mi obiecać że bitwa na jedzenia już się nie powtórzy...
- Ale my nie możemy tego obiecać, bo jak to ktoś inny zacznie to....
- Nie przerywaj mi Potter! Musicie mi obiecać, że bitwa na jedzenie nie powtórzy się z WASZEJ INICJATYWY zrozumiano?
- Tak jest Pani Kapitan...do widzenia.
- Do widzenia


- Rogaczu ja wiem, że ty Lilkę kochasz, ale czy to ma sens? Widziałeś jak całowała się z Mattem, potem zniknąłeś z reszty lekcji w dalszym ciągu przez nią, ale i tak chciałeś zarobić szlaban za nią?- James nie miał teraz ochoty o tym gadać, musiał jakoś uratować Lily więc wzruszył ramionami i odparł:
- Spójrz na to z innej strony, dzięki jednemu "Tak to my" nie mamy szlabanu.
- W sumie taak...magiczne wyrażenie hmm, a może tak wypróbujemy to jeszcze na innych lekcjach?
- Genialny pomysł czyli jak to było?
- TAK TO MY!- wrzasnęli równocześnie, a potem przybili sobie piątkę i zaczęli się śmiać. Gdy weszli do PW Gryffonów mina Pottera zrzedła, widząc, jak jego Lily siedzi  razem z Mattem na kanapie i wesoło z nim rozmawia, a on bezkarnie bawi się jej włosami i co jakiś czas całuje we włosy. On nawet nie miał co liczyć na takie zbliżenie, a dlaczego? Co takiego robił nie tak? Nie miał pojęcia. Zobaczył jeszcze jak rudowłosa wesoło zeskakuje z kolon chłopaka, na które Thompson sam ja przed chwilą posadził i daje mu przelotnego buziaka po czym znika na schodach prowadzących do dormitoriów dziewcząt. Thompson podniósł się z kanapy i skierował się w stronę Pottera. Przez chwilę obaj mierzyli się spojrzeniami, aż Matt powiedział:
- 3:0 dla mnie Rogacz, to co, do ilu gramy? Myślę, że w takim tempie uwinę się z nią do końca tygodnia- puścił do niego oko i wyszedł z pokoju wspólnego zostawiając rozwścieczonego Jamesa i zszokowanego Syriusza samych sobie.


   Lily wkroczyła do swojego dormitorium gdzie dziewczyny już na nią czekały. Rudowłosa uśmiechnęła się do nich i położyła na swoim łóżku twarzą do poduszek na co w mgnieniu oka zareagowała Dorcas:
- O nie, nie nie! Nie taka była umowa!
Rudowłosa przeciągle westchnęła i odwróciła się do współlokatorek twarzą. Usiadła oparta o poduszki westchnęła raz jeszcze, bo przeraźliwie bała się tej rozmowy i zaczęła im streszczać zdarzenia z minionego dnia. Opowiedziała im o wszystkim co miało miało miejsce, o wszystkich swoich doznaniach, o rozmowie z Mattem goniącym Filchu**. Przy niektórych wypowiedziach lekko się wahała i rumieniła, ale wiedziała, że im może powiedzieć wszystko. Kiedy skończyła musiała chwilę poczekać aż dziewczyny przyswoją wszystkie informacje jakie spadły na ich głowy. Pierwsza odezwała się Dorcas:
- Moja Lily dojrzewa!- zakrzyknęła szczęśliwa i przytuliła dziewczynę, ale po chwili dodała:
- Ale ten Matt coś mi tu nie pasuje. Mega ciacho to wiadomo, ale w wakacje zachowywał się inaczej. Nie rozumiem tego pośpiechu...Lilka posłuchaj, nie zrób niczego głupiego bo skończy się to tylko płaczem... Coś tu ewidentnie śmierdzi tylko nie wiem co. Ale na wszelki wypadek- to mówiąc szukała czegoś w swoim kufrze - jasna cholera gdzie...oo mam! Ale na wszelki wypadek weź to- i podała dziewczynie pięć fiolek z płynem o kolorze przypominającym jagody. Lily nie pewnie wzięła fiolki i zaczęła się im przypatrywać. W tym czasie Marlena zapytała:
- Dorcas co to właściwie jest?
- To eliksir zapobiegawczy.
- Zapobiegawczy?- zapytała zdumiona Lily nie rozumiejąc koleżanki. Meadowes przewróciła oczami i powiedziała:
- Lilka jasna cholera, Jesteś młoda w twoim ciele buzują hormony każdy potrzebuje tego typu doznań, tylko że w tej kwestii jesteś zupełnie nieodpowiedzialna. Nie muszę się długo zastanawiać co by się stał gdyby Filch się tam nie zjawi, chyba aż mu podziękuje. Nie muszę ci tłumaczyć skąd się biorą dzieci, co? No właśnie, więc to jest eliksir zapobiegawczy...dzieciom. Jedna fiolka działa trzy dni zażywaj regularnie nie chce zostać jeszcze ciocią.
Speszona Lily pod naciskiem koleżanek obiecała, że będzie regularnie przyjmować eliksir i pod wpływem ich rozkazów wypiła pierwsza fiolkę eliksiru.

* * * *

   James leżał do połowy rozebrany na łóżku i nie miał ochoty z nikim rozmawiać. Aktualnie był w dormitorium tylko z Syriuszem. Peter pewnie już był na kolacji, a Remus siedział w pokoju wspólnym i obserwował poczynania Matta Thompsona na prośbę Rogacza. Black powoli tracił cierpliwość do przyjaciela, zachowywał się dziwnie i nic nie chciał powiedzieć. Leniwie podniósł z własnego łóżka, wyciągnął z szafy dwa kremowe piwa i podszedł do marnie wyglądającego Pottera. Ten zmierzył go smentnym wzrokiem i powiedział:
- Ja więcej nie pije...
Na co Łapa najpierw wybałuszył oczy, a potem zaczął donośnie się śmiać. Kiedy już się uspokoił i zauważył, że James w ogóle nie zwraca na niego uwagi zmarszczył brwi i usiadł obok przyjaciela. Przez chwile mierzył go wzrokiem, a potem zapytał:
- Stary co jest grane? Dzisiaj przez cały dzień chodzisz dziwnie struty i wkurzony poza oczywiście małymi przebłyskami geniusz prawdziwego Huncwota. Powiesz co się dzieje? A i chcę wiedzieć o co chodziło Thompsonowi
- Bo Lily...
- Co znowu Lily?
- Ona mnie zabije jak się dowie...

* * * * *

Rozdział chciałabym zadedykować mojej koleżance Marcelinie, za to że po prostu jest i kocha sport równie mocno jak ja! <3
"Kiedy łamiesz zasady, łam je mocno i na dobre" ~Terry Pratchett.

sobota, 24 stycznia 2015

10. Cześć Mała!

    Czwórka Gryffonów z szóstego roku tkwiła już od ponad godziny przed portretem Grubej Damy. Jeden z nich, szatyn z zielonymi oczami, które pod wpływem promieni słonecznych jaśniały i barwą przypominały ciekły miód wieloma. Jego twarz teraz rozkojarzoną pokrywały liczne blizny, lecz nadawały mu one bardziej uroku zadziornego nastolatka niż kolejnych lat. Lekko przygarbiony opierał się o zimną ścianę i błądził wzrokiem po innych portretach zupełnie nie zwracając uwagi na zaistniałą sytuację. Jego niższy i okrąglejszy kolega o wypłowiałych blond włosach i wodnistych oczach z błogim uśmiechem na twarzy spożywał kolejną czekoladową babeczkę i z zaciekawieniem przypatrywał się swoim dwóm przyjaciołom, Byli podobnego wzrostu; wysocy, wysportowani, przystojni, lecz każdy na swój sposób. Jeden z nich, ten o szarych oczach i czarnych włosach miał już dość zabawy pt "czy hasłem jest...?" i ze zdenerwowania uderzył otwartą dłonią w ścianę. Po czym na jego twarzy wykwitł grymas bólu, ale szybko zastąpił go gniewem i wykrzyknął na cały korytarz:
- No jakie jest to cholerne hasło?!
- Uspokój się Łapo zaraz na pewno ktoś tu przyjdzie...- upomniał go Remus wyrwany z rozmyślań.
- Wiesz co? Właśnie mi się wydaje, że jak będę krzyczeć to ktoś się tu pojawi, a nie jak będę siedzieć cicho. LALALA!!!- zaczął się wydzierać jednak po chwili zamilkł i tępym wzrokiem zaczął wpatrywać się w przyjaciela, podrapał się po głowie i powiedział jeszcze:
- Poza tym... to ty Luniek nie powinieneś znać nowego hasła w końcu jesteś tym całym prefektem czy czymś.
Remus stanął jakby zobaczył Lodra Voldemorta, następnie kolor jago twarzy zmienił się w biały a potem w lekko czerwony. Wsunął prawą dłoń do kieszeni szaty i wyjął mały kawałek pergaminu, który dostał od Lily podczas uczty powitalnej. Podszedł do portretu Grubej Damy i wyraźnie wymówił hasło:
- Zloty znicz
- Ale z Ciebie geniusz zła Luniek, nie ma co- parsknął śmichem Potter.
- Ja nawet tego nie będę komentował- odparł ciągle wzburzony Syriusz.
- Nie przejmuj się nim wciąż buzują w nim emocje przez Dorc...
- Zaraz wybije ci te śnieżno-białe ząbki przysięgam ci Rogaczu! A poza tym nie wypowiadaj tego imienia przy mnie, bo...bo ja nawet nie znam nikogo kto by je nosił i...
- Macie zamiar wreszcie wejść? Myślicie, że mam zamiar tu sterczeć całą noc?- zapytała Gruba Dama.Chłopcy spojrzeli po sobie i szybko wkroczyli dziarskim krokiem do Pokoju Wspólnego Gryffonów, w którym zostali przywitani brawami i okrzykami.

* * * * 
    Dziewczyna z rudymi lekko falowanymi włosami przechadzała się po swoim dormitorium. W parze z jej ognistymi kosmykami szedł równie gorący i zadziorny temperament. Z jej zielonych oczu buchały iskry, które stanowiły niebezpieczeństwo szczególnie dla pewnej paczki żartownisiów.
- Idioci..! Zbiję1 Po prostu zbiję bez najmniejszych zastrzeżeń!
- Ruda, daj już spokój ciągle się tylko na nich wściekasz. Powinnaś się cieszyć- powiedziała rezolutnie Marlena, na ogól takiego komentarza mogła spodziewać się po Dorcas, ale ta aktualnie leżała na łóżku i tępo wpatrywała się w sufit. Llily wywróciła oczami i założyła ręce na piersiach.
- Cieszyć się? Dobre sobie, a niby z czego? Że byłam cała w zielonej galaretce? No tak zapomniałam! Przecież marzyłam o tym od dziecka,
- Nie ironizuj rudzielcu.Ty zawsze tylko na minusy patrzysz...Dzięki nim w Hogwarcie zawsze coś się dzieję, nigdy nie narzekamy na nudę, a przy natłoku nauki jaki na nas co roku spada oraz przy kolejnych doniesieniach o zbrodniach Śmierciożerców Huncwoici to jakieś antidotum, którego każdy potrzebuje żeby nie pogrążyć się w czarnych myślach. A na marginesie to przez ostatnie pięć lat robisz im same wywody może już wystarczy? Pamiętaj tylko, że to oryginalne powitanie w Hogwarcie było twoim przedostatnim powitaniem tu.- odparła spokojnie blondynka kończąc zaplatać włosy w warkocz.
- Nie daj się omamić Lily, oni to zło a nie żadne antidotum stanowią zagrożenie dla siebie, a tym bardziej dla innych- powiedziała beznamiętnym tonem, Meadowes.
-Dom wariatów- skwitowała McKinnon.
    Na skutek wcześniejszych słów Marleny oczy Llily złagodniały i lekko pociemniały, co było oznaką niemego zgodzenia się ze słowami jednej z przyjaciółek. Panna Evans spojrzała zamglonym wzrokiem na dziewczyny wygodnie usadowione na jej łóżku i po chwili dołączyła się do nich.
- Taa, Lenka masz racje istny dom wariatów.
 \Położyła się na ostatniej wolnej przestrzeni i pozwoliła krążyć swoim myślom w bliżej nie określonym kierunku.


* * * *
Dobrze zbudowany okularnik z rozczochranymi, przydługimi czarnymi włosami chodził po całym dormitorium w białej niedokładnie zapiętej koszuli i poluzowanym krawacie w barwach Gryffindoru. Podchodził do kufrów swoich współlokatorów i wyrzucał z każdego po trochu w różne miejsca pomieszczenia lecz po chwili zaprzestał i położył się na stercie spodni i skarpetek mówiąc:
- Już mogę umierać, zabij mnie Łapo!
- Uspokój się Rogaczu, na następny rok użyjemy takich zaklęć, że nikt nie odczaruje naszego bałaganu, a poza tym Lilka by mi nie wybaczyła gdybym to JA cie uśmiercił więc sorry przyjacielu, ale ta opcja odpada, ale jak ci tak śpieszno do umierania to spokojnie do rana wytrzymasz. Twój temperamentny rudzielec na pewno wymyśli coś kreatywnego- powiedział Łapa i puścił do niego oko w geście rozbawienia dramatyzmem kolegi i komizmem sytuacji. Za co oberwał parą szarych, wełnianych skarpet w nosorożce. Syriusz i James zaczęli rzucać w siebie różnymi przedmiotami, jakie tylko znalazły się w zasięgu ich rąk. Fruwały szkolne podręczniki, buteleczki z atramentem słodycze... Pewnie trwało by to dłużej gdyby nie mózg ich paczki Lupin:
- Nie chcę nic mówić ale jest już jakoś po 2 w nocy, a zapewne słychać wasze okrzyki bojowe w całym Hogwarcie.
- Dobra Luniek już jesteśmy cicho, ale nie możemy iść teraz tak po prostu spać! To pierwsza noc tutaj! Więc może jakiś toast? Na przykład za...no wiecie zawsze coś się znajdzie...- stwierdził rezolutnie Syriusza, który już wyciągał z kufra cztery butelki Ognistej Whisky po czym rozdał je wszystkim a swoją pocałował, wskoczył na łóżko i powiedział:
- Ahh jad donrze mieć znajomości. No to wypijmy za...
- Za przyjaźń!
- Za nowe lepsze kawały!
- Za kolejny rok w Hogwarcie!
- Za to żebym był z Lilką!
- Za McGonagall żeby znalazła sobie męża!
- Za Panią Norris, żeby zgubiła się w Zakazanym Lesie!
- Za Martę żeby nie jęczała!
- Zdrowie!- takie krzyki mogli słyszeć sąsiedzi Huncwotów, ale im to już od dawna nie przeszkadzało tak samo jak odgłosu stłuczonego szkła, odrobiny przekleństw i wielu wybuchów szczerego śmiechu najbardziej rozpoznawalnej paczki przyjaciół w całym Hogwarcie.

* * * *

    Delikatne promienie wrześniowego słońca oświetlały zaróżowioną twarz rudowłosej dziewczyny, która pogrążona była w głębokim śnie. Lily lekko uchyliła powieki, a następnie całkowicie otworzyła swoje piękne, duże, zielone oczy. Podniosła się na łokciach i rozejrzała z zastanowieniem. Nawet nie pamiętała kiedy zasnęła i zapewne jej przyjaciółki też nie, ponieważ cala czwórka spała na jej łóżku. Po cichu wstała i udała się do łazienki slalomem omijając nie do końca rozpakowane bagaże. Wzięła orzeźwiający prysznic, umyła włosy mandarynkowym szamponem i z uśmiechem na twarzy stanęła w ręczniku przed lustrem.Za pomocą różdżki szybko je wysuszyła po czym umyła żeby i nałożyła delikatny makijaż ubrała szkloną szatę i wyszła z jeszcze parującego pomieszczenia.Teraz przyszedł jednak czas na jej ulubioną część porannych czynności, mianowicie - budzenie dziewczyn. Cichutko uchyliła drzwi dormitorium- żeby mogła szybko z niego uciec. Następnie podeszła do łóżka, na którym smacznie spały niczego nieświadome dziewczyny i bezszelestnie odsłoniła zasłony. Kolejnym czynnikiem porannego rytuały było odsłonięcie zasłon obu okien. Ostatnia czynność:
- Pobudka!!!-  wrzasnęła na całe gardło dodatkowo przykładając do niego różdżkę co potęgowało jego głośność i chwyciła swoją torbę po czym ze śmiechem wybiegła z dormitorium trzaskając drzwiami. Zdążyła usłyszeć jeszcze tylko:
- Już nie żyjesz!- z czego miały niezły ubaw.
Pani Prefekt postanowiła poczekać na swoje przyjaciółki w Pokoju Wspólnym. Gdy się tam znalazła z ulgą stwierdziła, że nie ma tam Huncwotów. Usiadła na swoim ulubionym fotelu, który znajdował się naprzeciwko jednego z kominków, w którym jeszcze iskrzył się ogień.  Zaczęła rozmyślać: Chyba mogę jeden raz im popuścić..
- Nie nie mogę przecież to Huncwoci...
- No i co? Dam sobie spokój raz w życiu...
- Nie, nie mogę dać sobie spokoju! Wtedy już nie będę tą samą Lilką!...
- A może ja już nie chce być tą samą Lilka?

Zamyślona dziewczyna nie zwróciła uwagi na już przybyłe współlokatorki. Dorcas machała dziewczynie przed oczami ręką, ale to nie pomogło. Postanowiła użyć bardziej drastycznych metod:
- Ziemia do Lily!!- krzyknęła tak głośno, że siedząca na fotelu dziewczyna aż podskoczyła i obrzuciła rozgniewanym spojrzeniem Meadowes.
- Co się tak drzesz nie jestem głucha ani ślepa
- Dobra nie chce się kłócić, ale ty chyba się zakochałaś!
- C...co? J...ja? Ja Co? nieee...co? -jąkała się zdezorientowana, po czym dodała:
- Chce jeść, idziemy na śniadanie
- Oj Dorcas zadajesz głupie pytania od dawna wiem, że Lily kocha się we mnie bezgranicznie tylko boi się przyznać, a ty Liluś co? Już zgłodniałaś może jeszcze trochę galaretki?- zapytał opierający się o ścianę, James.
- To się dla ciebie źle skończy, a jak dla ciebie to i dla nas- szepnął Syriusz.
Lily spojrzała na Marlenę wzrokiem mówiącym tyle co Jak ja mam im popuścić, no jak? Po czym  szybkim krokiem pokonała odległość między nimi musiała uniosła głowę by móc spojrzeć mu w oczy, ponieważ był od niej sporo wyższy; wycelowała swoim wskazującym palcem w jego pierś i powiedziała:
- Ty..parszywy dzieciaku! Wbij sobie to tego zakutego łba, że moja miłość do ciebie istnieje tylko w twojej głowie i nigdy nie stanie się rzeczywistością bo ty nawet mnie nie kochasz. Chcesz żebym była kolejnym trofeum na półce nad twoim łóżkiem, a ja nie mam zamiaru się na niej znaleźć. Nie jesteś zdolny do szczerego i prawdziwego uczucia potrafisz się tylko popisywać a ja stałam się ofiara twojego chorego spektaklu, a teraz dobrze Ci radze nie denerwuj mnie i zejdź mi z oczu jak nie chcesz zarobić szlabanu, Potter.
- Co jeśli powiem, że zaryzykuje Evans?- powiedział i uśmiechnął się lecz nie było w tym uśmiechu najmniejszego śladu radości, a jego codzienny blask z oczu jakby przygasł.
- Potter!! Mas..
- Nie kończ Ruda! Już go tu nie ma! A jeśli chodzi o zielony to Ci w nim do twarzy!- krzyknął jeszcze Black wybiegając z Pokoju Wspólnego wraz z Jamesem, którego ciągnął za rękaw szaty. W ich ślady poszli także Lunatyk i Glizdogon.


   Gryffoni przebywający wówczas w pokoju wspólnym z zaciekawieniem przyglądali się całej wymianie zdań. Byli zdziwienie nagłą szczerością rudowłosej, która zwykle ograniczała się do jednej ze swoich wrednych uwag, która przy okazji bawiła innych. Jeden z Gryffonów z VII roku słyszał tylko monolog dziewczyny zastanawiał się czym Potter tak rozgniewał dziewczynę.

W Wielkiej Sali

    Większość uczniów zajadała się już przeróżnymi smakołykami i pogodnie rozmawiała ciesząc się swoim towarzystwem. Huncwoci siedzieli z dala od swoich koleżanek z roku by nie rozzłościć naczelnej pani prefekt, która bez zastanowienia wlepiła by im szlaban. Jednak dziewczyny z szóstego roku nie zwracały uwagi na innych tylko analizowały swój plan zajęć.
- Co my tam dzisiaj mamy?- zapytała Marlena i przeciągle ziewnęła smarując sobie kanapkę dżemem malinowym.
- Nie chcesz wiedzieć -odpowiedziała jej Dorcas z niewyraźną miną.(weź rutinoscorbin dop. aut)
- Pokaż mi to-powiedziała i wzięła od koleżanki plan zajęć.
- Eliksiry dwie godziny transmutacji, Zaklęcia i Zielarstwo...Boże dlaczego nie ma tu Historii Magii albo wróżbiarstwa? Faktycznie nie chciałam wiedzieć...
- Dobra chodźcie profesor Slughorn nie lubi spóźnień- powiedziała już opanowana i zadowolona z faktu, iż rok rozpocznie od swojego ulubionego przedmiotu, Lliy.
- Tak, tak Lilka znamy to już na pamięć- mówiąc to zaczęły zbierać się do opuszczenia WS.
- Panno Evans, Panno Evans! Proszę zaczekać!- usłyszały donośny głos wychowawczyni domu Lwa. Lily skinęła na dziewczyny żeby poszły już na lekcje, a ona za chwile dojdzie. Dziewczyny bez zbędnych komentarzy udały się w kierunku lochów. Natomiast Rudowłosa skierowała swoje zielone oczu na nauczycielkę.
- Tal Pani Profesor?
- Chciałam Ci tylko przedstawić nowego kapitana drużyny...
- Tylko nie Potter- mruknęła pod nosem, ale na tyle głośno, że nauczycielka usłyszała.
- Nie, to nie Potter, nie musisz się przejmować sam się skreślił z tej pozycji przez ten incydent z galaretką.
- To kto jest ów "szczęśliwcem"?- zapytała Lily z lekkim nie pokojem w glosie. Dziewczyna zdawała sobie sprawę, że kimkolwiek by nie był nie będzie miał łatwo z Jamesem, bo oczywistym faktem było, że Potter od dawna poluje na tą posadę.
- To nasz obecny ścigający z siódmego roku- odpowiedziała Profesorka. Lily się nieco zmieszała, bo nie interesowała się tym sportem głównie z powodu nachalnych próśb Rogacza aby dziewczyna udała się na mecz i popatrzyła, jak to on "wspaniale" gra.
- Czyli?
-  Lily nie załamuj mnie. Nie wiesz kto jest ścigającym twojego domu?
- N...no b...bo widzi Pani to...n...nie tak, tylko, bo Potter mnie...zresztą nie ważne- tu powstrzymała się ostatkiem sil przed wywróceniem oczami- może mi Pani powiedzieć kto został tym kapitanem, bo muszę z nim porozmawiać...
- Dobrze poczekaj chwile- Nauczycielka podeszła do okolic stoły Gryffindoru gdzie zawsze siedzieli siódmoklasiści. Po chwili z ławki podniósł się wysoki chłopak. Lily uśmiechnęła się do niego, ale po chwili jej twarz nie wyrażała nic. Mieszało się na niej niedowierzanie i...może nawet złość?
- Cześć Mała!


* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *  * *

Hej, haj, helo!
Podoba się choć trochę?
Ja mam nadzieję, że moja wena już do mnie wróciła i nigdzie się nie wybierze, trzymajcie za to kciuki!
Zachęcam do komentowania bo tak dajecie mi siłę :*
Kisses

środa, 21 stycznia 2015

9. Pozbawieni uczuć

Hej? Dobry wieczór? Rany jakie to trudne ehh. A więc żeby nie było, że jestem taka beznadziejna leniwa i nic nie robię chociaż gdzieś tu musi być prawda, no cóż jestem beznadziejną blogerką ale zawsze lepiej być beznadziejną niż nijaką. Jest tu ktoś jeszcze? Dajcie jakoś znać bo czuje się samotna :( a to jakiś taki rozdział.


Syriusz siedział na łóżku w domu państwa Potterów i w myślach odliczał dni do końca wakacji.Tak, Syriusz chciał już być w Hogwarcie, nie żeby było mu źle u Jamesa, bo w końcu jego rodzice traktowali go jak drugiego syna...ale. No właśnie zawsze było jakieś "ale" i Łapa nie potrafił do końca go zidentyfikować.
Z jego rozmyślań wyrwało go słynne "Spadaj Potter!". Młodemu czarodziejowi od razu pojawił się uśmiech na twarzy. " Nareszcie wszystko wróciło do normy...Rogaś znów ugania się za Lilką, a Lily dalej jest nie ugięta, chociaż nie za dużo brakowała żeby Jamesowi się udało ją zdobyć, no, ale ma jeszcze caluteńkie dwa lata...No właśnie za tydzień już do Hogwart. Trzeba obmyślić powitanie...". Z taką właśnie myślą zapukał do drzwi Rogacz, który wrócił już z kolejnego nie udanego podboju miłosnego i właśnie wyżywał się na swojej szafie, która kolejnego odrzucenia Panny Evans mogłaby nie znieść. Syriusz w zasadzie widział minimalne korzyści w kłótniach Lily i Jamesa bo wtedy Rogacz miał najlepsze pomysły na kawały, a wiadome było ,że w ich paczce oni je wymyślali Lupin je dopełniał skomplikowanymi czarami a Petere no cóż Petere zawsze się do czegoś przydał. Razem stanowili paczkę przyjaciół, paczkę, którą łączyło nie tylko wspólne dormitorium palnowanie żartów, ale też darzyli się ogromnym zaufaniem, dodatkowo łączyła ich tajemnica Lunatyka, co dodatkowo czyniło ich wyjątkowymi, Zresztą od samego początku byli wyjątkowi...


* * *

1 września dworzec King's Cross
- Lily!
- Dorcas!
- Marlena!
Każda wykrzyknęła imię innej przyjaciółki w tym samym momencie. Dziewczyny padły sobie w objęcia i zaczęły piszczeć i skakać, tak jakby nie widziały się przez co najmniej dwa lata. Nie przykuły jednak tak wielkiej uwagi jak grupa Huncwotów , którzy majsterkowali coś przy przejściu na peron. Była już cala czwórka, ale największe widowisko jak zwykle kręciło się koło Syriusza i Jamesa- tak niewątpliwie lubili przykuwać uwagę innych i widzieć uznanie w ich oczach. Jednak nie widzieli go w oczach tych, na którym im najbardziej zależało. Lily Evans z dezaprobatą przyglądała się ich poczynaniom  jeszcze rok szkolny się nie zaczął a oni już chcą wpaść w kłopoty- pomyślała. A na głos powiedziała tylko:
- Dobra wiecie co? Może pójdziemy zająć sobie jakiś przedział, bo nie mam zamiaru siedzieć z nie wiadomo kim...-i pociągnęła przyjaciółki w stronę pociągu. Kiedy zajęły już dogodne miejsca zaczęły rozmowę:
-  I jak tam wakacje?- zapytała Dori Marlenę.
- A no wiesz, po tym jak pojechałaś na ten obóz to strasznie mi się nudziło, ale było jedno ciekawe wydarzenie...
- Mów- powiedziały Meadowes i Evans.
- No to jak na początku sierpnia udałam się na Pokątną, to niestety żadnej z was nie spotkałam, ale wynagrodził mi to...Remus..
- No coś Ty? To super. I jak? Całowaliście się?? -dopytywała Dor.
- Oj Dori, Dori. Ty to masz wybujałą wyobraźnie...Przecież Marlena jest nieśmiała. Remus jest nie śmiały, a Ty się pytasz czy się całowali? Normalnie rozbroiłaś mnie...Łącz trochę fakty co?- powiedziała rozbawiona zachowaniem przyjaciółki Lily. Natomiast Meadowes udała obrażoną..
- No ej nie obrażaj się ja tylko stwierdzam fakty.
- Stwierdzasz fakty ah tak więc może teraz ja parę stwierdzę...
- Dobra dziewczyny koniec tematu. Chcecie się pokłócić pierwszego dnia? No tak myślałam. że nie więc, może pozwolicie mi dokończyć?
- Witam nasze piękne Panie-  tradycyjnie przywitał się Łapa wchodzący jako pierwszy do przedziału koleżanek z roku, a wraz z nim reszta Huncwotów.
- A ja żegnam naszych brzydkich Panów- odrzekła Dorcas, co zaskoczyło większość obecnych.
-  Dorcas? Zmieniłaś się rolami z moją Lilusią?
- Potter! Żadna Lilusia i żadna Twoja! Łapiesz? To nie, aż tak trudne serio użyj mózgu jak ktoś mówi NIE to znaczy, że tak myśli. A i tym razem nie będę wychodzić z przedziału!
- Nie?- zapytali pozostali. Evans wywróciła oczami.
- Nie -odparła spokojnie nie ruszając się ze swojego miejsca- tym razem to Ty wyjdziesz!
- Dobra- powiedział entuzjastycznie Potter i wstał z miejsca.
- C..co?
- Wyjdę...ale jak się ze mną umówisz.
- Chyba śnisz Potter
- Nie, niestety nie śnie, bo widzisz księżniczko- zaczął mówić James, intensywnie wpatrując się w zieleń jej oczu- w śnie byś się zgodziła- na to stwierdzenie wszyscy prócz Rudowłosej wybuchli śmiechem. Po chwili Lily dalej próbowała swoich sil aby wygonić chłopaków z przedziału:
- Ale..wy tu nie możecie zostać -powiedziała z chytrym uśmieszkiem.
- A niby dlaczego? Co tam znowu wymyśliłaś?
- Bo widzisz Syriusz 3+4=7, a w przedziale jest tylko 6 miejsc.
- Ale, wiesz Liluś zawsze możesz usiąść mi na kolanach.
- Dobra- powiedziała po 2 sekundach udawanego namysłu i wstała. Reszcie dosłownie opadły szczęki, ale James powiedział:
- Na prawdę?- Lily podeszła do niego i wykonała taki ruch, który wskazywałby na to, że na prawdę zamierza usiąść Rogaczowi na kolanach, jednak w ostatniej chwili położyła mu swoją dłoń na czole i poważnie powiedziała:
- Ty chyba na prawdę musisz się źle czuć, skoro myślisz że usiądę Ci na kolanach- i wróciła na wcześniej zajmowane miejsce.
- Jesteś bezlitosna.
- I dobrze mi z tym.
- Rok szkolny jeszcze się nie zaczął, a wy już swoje- powiedziała McKinon.
- Taki urok państwa Potter.
- Zamilcz..
- Czy wy na prawdę nie macie innych znajomych z którymi moglibyście posiedzieć?Wielcy Huncwoci sławni na cały Hogwart i siedzicie z nami coś tu ewidentnie śmierdzi i nie są to tym razem skarpetki któregoś z was.- wzburzyła się Dorcas, która już nie panowała nad tym co mówi i robi.
- Meadowes nie wpadłaś na to, że z wami czujemy się najswobodniej?
- Szczerze Black? To nie, nie wpadłam na to, Ty czujesz się najlepiej tylko ze sobą i ewentualnie z blond panienkami bez żadnej głębi, które robią wszystko czego zapragniesz. Zrobisz mi zadnie? Taak oh ah i co jeszcze może zrobi ci dobrze w gratisie? Wiesz nie mam pojęcia co w tobie i w Tobie Potter też widzą te dziewuchu! Sławę? Naprawdę chcą być jedną na waszej żałosnej liście ż a ł o s  n e. A ty Potter, co? Udajesz takiego świętego wielce oddanego Lilce,"będę na Ciebie czekał będę czekał", a co robisz? Całujesz się z inną! Jak ona ma chociaż by spróbować Ci zaufać jak jednego dnia możesz powiedzieć, że jest najważniejsza, a drugiego obudzić się w łóżku z inną? No jak?! A ty co?  Masz dłuższa listę niż Syriusz, pewnie gdybyś jej nie prowadził, nie wiedziałbyś jak miały na imię! Jesteście egoistyczni patrzycie tylko na własne korzyści, a jak już macie dziewczynę to nie liczą się dla was jej uczucia tylko zabawa. i Wiecie co? Dlatego nigdy, ani ja ani Lilka ani żadna z nas nie będzie z kimś takim jak wy. uświadomię ci coś Black ja ani trochę nie czuje się swobodnie w waszym towarzystwie ani trochę. Mam was dość, mam dość patrzenia na to co wyprawiacie dość rozumiesz...? Zresztą po co właściwie pytam? I tak nic do Ciebie nie dotrze bo nie pozwolisz, żeby głupia i nie warta zachodu Dorcas zburzyła twój światopogląd o byciu idealnym.- zamilkła na chwile po czym dodała ledwie powstrzymując gorzkie łzy- nigdy nie chciałbym mieć takiego chłopaka jak ty wiesz? Nigdy, bo ja potrzebuje być traktowana z czułością potrzebuje uwagi, a twoją największa uwagę przykuwają cycki. Jesteście pozbawieni uczuć widzicie tylko czubki własnych nosów, które zasłaniają wam rzeczywisty świat.
W przedziale zapadła głucha cisza, James i Syriusz nie wiedzieli co powiedzieć byli zszokowani nagłym wybuchem zazwyczaj z lekka szalonej i uśmiechniętej Dorcas. Lily wpatrywała się w okno bo nie wiedziała czy reszta zauważy to jak bardzo utożsamiała się z każdym słowem wypowiedzianym przez jej przyjaciółkę. Meadowes podeszła do drzwi otworzyła je i po prostu powiedziała:
- Wyjść
Chłopcy spojrzeli po sobie, bo na prawdę nie mieli pojęcia co zrobić głos postanowił zabrać Remus:
- Dorcas...
- Wyjść
Zrezygnowani i oszołomieni opuścili przedział. Syriusz jednak odwrócił się do Meadowes tak, że stali jakieś dziesięć centymetrów od siebie i powiedział:
- To Ty jesteś pozbawiona uczuć- i odszedł pozostawiając rozdygotaną dziewczynę, która po chwili wpadła do przedziału położyła się twarzą do brązowych siedzeń i zasnęła z mokrymi śladami na policzkach.

James Syriusz Remus i Petere siedzieli na dachu ostatniego wagonu expresu Londyn- Hogwar i wpatrywali się przed siebie. Powoli schodziły z nich emocje wywołane wizytą w przedziale Gryffonek. Lunatyk bacznie przyglądał się miną swoich przyjaciół, i po jakimś czasie przemówił:
- Ee Łapo co ugryzło Dorcas?
- Nie rozmawiajmy o tym dobra?
- Ale bo wiecie- jąkał się Glizdogon- musiało się coś stać, że nawet wrzeszczała na ciebie, James. Łapa i Rogacz spiorunowali go wzrokiem doskonale wiedzieli o co chodzi obu dziewczyną tyle, że nie mieli zamiaru się tłumaczyć. Po kolejnych minutach, które dłużyły im się w nieskończoność Syriusz powiedział:
- Nie chce mnie widzieć? Dobra. Nie chce przebywać w mojej obecności? Dobra! Ja jej na pewno za nic przepraszał nie będę, zobaczymy jeszcze kto tu kogo będzie przepraszał.
- Łapo, ale spójrz na to z lepszej strony ja będę miał jeszcze gorszą awanturę u Lily, jeśli się w ogóle do mnie odezwie, a teraz dopracujmy nasz plan...

    Resztę drogi do zamku spędzili osobno; Huncwoci dopracowywali swój plan powitalny, a dziewczęta zawzięcie dyskutowały na temat wyżej wymienionych.


* * *


- Wreszcie w domu-myśl, która przemknęła przez umysły starszych uczniów szkoły magi i czarodziejstwa napawała ich serca radością
- Pirszoroczni ! Pirszoroczmi do mnie!- słynne zawołanie gajowego i strażnika kluczy Hogwartu wywołały natychmiastowe jeszcze szersze uśmiechy na buziach uczniów, a szczególnie tych z domu Godryka Gryffiindora.
- Hagrid!!
- Ah miło was widzieć, jak już znajdzie czas to odwiedźcie mnie upiekę ciasteczka! A teraz muszę się spieszyć, wiecie obowiązki wzywają- odpowiedział rozpromienionym Gryffonką z szóstego roku.

Uczniowie w czarnych szatach przemierzali drogę dzielącą ich od powozów prawie biegiem byleby jak najszybciej znów ujrzeć Hogwart. W powozie wraz z Lily, Dorac i Marleną usiadły jeszcze Alicja, dziewczyna Franka Longbotoma i nieśmiała Ann o delikatnych rysach twarzy, które mieszkały wraz z nimi w dormitorium od pierwszej klasy. Dziewczyna śmiały się i żartowały, nawet Lily i Dorcas zapomniały na chwilę o problemach z Huncwotami i cieszyły się swoim towarzystwem. W powozie obok jechali wyżej wymienieni oraz Tobin i Dann chłopacy z drużyny Quiddicha. Tobin był obrońcą Gryffonow wysoki, dobrze zbudowany o czarującym uśmiechu i nietypowych zielono-piwnych oczach. Jego najlepszy kumpel, Dann lubił się z Huncwotami bo miał do nich zbliżony charakter lecz brakowało mu odwagi do większości rzeczy, które dla Huncwotow były normą. Mimo, iż był w ostatniej klasie nie znal nawet połowy zaklęć, którymi jego młodsi koledzy posługiwali się już w czwartej klasie. Owa czwórka gorączkowo nad czymś dyskutowała wymachujący przy tym rękami i różdżkami co przykuło uwagę dziewcząt:
- Jak myślisz co oni znowu knują?
- Nie mam pojęcia i szczerze? To wole nie wiedzieć.
- A ja bym jednak wolała wiedzieć, wiesz wiedziałabym kiedy nie wychodzić z Dormitorium jak znów zamienią ja w lodowisku albo...
- Ann nie przesadzaj, o dziewczyny patrzcie już jesteśmy!- pisnęła uradowana Dorcas.
- Liluś pomóc ci wysiąść?- nie wiadomo skąd przy powozie dziewcząt pojawił się okularnik. Lily zmierzyła go chłodnym spojrzeniem, wyskoczyła z powozu  z dumnie uniesioną głową i wyminęła go, przypadkiem stając mu na jednej nodze
- Lilciu no nie obrażaj się, co ja znowu zrobiłem...
- Skończ, a jeszcze raz nazwiesz mnie: Lilusią, Lilunią, księżniczką, pszczółką to Cię chyba zabije!
- A żabcią mogę?
- Ugh- bliżej nie określony dźwięk- trzymajcie mnie, bo go uderzę czymś ciężkim- w tym momencie Rogacz przytulił Rudą, za co dostał w krocze..
- Potter ! Ty..ty idioto jeden! Co Ty wyprawiasz co?!
- Wiesz prosiłaś żeby ktoś Cię przytrzymał no to uznałem, że to było do mnie, bo się na mnie patrzyłaś
- Potter!
- Tak?
- Nie udawaj głupszego niż jesteś, bo to mnie nie bawi. Dziewczyny idziemy, bo jak tu dużej zostaniemy to Pan "wszystko co mówisz jest do mnie" wyląduje w Skrzydle Szpitalnym- Gryffonki bez zbędnych komentarzy udały się do Wielkiej Sali.
    Kiedy Lily, Dorcas i Marlena przekroczyły jej próg, jak zwykle zabrakło im słów do opisania wystroju pomieszczenia. Usiadły przy swoich tradycyjnych miejscach i oczekiwały przyjścia Profesor McGonagall, przy okazji po raz kolejny podziwiając to magiczne miejsce, które budziło w nich tyle wspomnień; od wczesnych śniadań w gronie przyjaciół przez wszystkie potajemne odrabianie lekcji do wszystkich świąt, które za każdym razem miały w sobie inny tylko Hogwartowi znany akcent i urok.

Po jakimś czasie prawie wszyscy uczniowie siedzieli i czekali na Ceremonię Przydziału. No właśnie prawie wszyscy, brakowało jedynie czwórki Gryfonów z szóstego roku.
- Lily gdzie oni są?
- A czy ja wyglądam na osobę której mówią gdzie chodzą?
- Dobra, dobra pytania nie było, o patrzcie idą pierwszaki.
Rzeczywiście przez środek między stolami szła gromada przerażonych pierwszoroczniaków prowadzonych przez nauczycielkę transmutacji.Każdy uczeń, w którejś z min jakie robiły te dzieciaki ujrzał siebie z przed lat, a Lily pomyślała z żalem, że to już jej przedostatnia Ceremonia przydziału, którą zobaczy. Kiedy nowi uczniowie stali już przed tiarą przydziały drzwi pomieszczenia otworzyły się z hukiem i jak gdyby nigdy nic weszli przez nie uśmiechnięci Huncwoci. Żaden z nauczycieli tego nie skomentował, chociaż było widać, że opiekunka domu Lwa ma na to ochotę. Gdy Lunatyk, Łapa, Rogacz i Glizdogon usiedli przy stole na pierwszy rzut oka było widać, że mają coś niecnego w planach; poprawka widziały to tylko nieliczne osoby, które znały ich nie co lepiej niż pozostała część szkoły. Ta z zielonymi oczami i kasztanowymi włosami prychnęła, ale nie odezwała się ani słowem do przybyłych. Gryffoni, który siedzieli niedaleko od obu grup od razy skojarzyli, że coś jest nie tak. Inni podpytywali chłopców gdzie byli, na co James rezolutnie odpowiedział:
- W bibliotece.
- Taa jasne, a ja kocham Malfoy'a-  powiedziała Lily i demonstracyjnie posłała całuski w stronę stołu Ślizgonów co wywołało salwę śmiechu przy stole domu Lwa poza jednym uczniem, któremu mina nie co zrzedła.
- Ale, że to taki żart tak?- to pytanie pozostało bez odpowiedzi, ponieważ Dyrektor zabrał głos uciszając uczniów gestem. Dziewczyny spojrzały po sobie ze zdziwieniem i niemym pytaniem " To ceremonia już się skończyła?".
- Widzę, że nie którzy już nie mogą się doczekać kiedy półmiski wypełnią się smakołykami, ale musimy uświadomić naszym nowym uczniom i przypomnieć starszym- tu spojrzał znacząco na Huncwotów- że wstęp do lasu jest surowo zabroniony, przypomnę również, że nocne eskapady będą w tym roku surowiej karane niż dotychczas, dobrze wiecie z jakiego względu - tu ledwo zauważalnie mrugnął w kierunku stołu Gryffonów - a reszty dowiedziecie się od prefektów waszych domów no, a teraz już nie przynudzam. Smacznego- klasnął w dłonie, a stoły wypełniły się najróżniejszym jedzeniem przygotowanym przez skrzaty domowe. Nawet największe głodomory nie były wstanie spróbować wszystkich tych potraw; wszystkiego rodzaju mięsa, ciasta, galaretki...
Kolacja powitalna mijała w wesołej atmosferze. Wszyscy rozmawiali o minionych wakacjach i cieszyli się, że w końcu są w tym magicznym miejscu. Rudowłosa dziewczyna również była pochłonięta rozmową ze swoimi przyjaciółkami. Już zupełnie zapomniała o Huncwotach, i to właśnie był jej błąd, bo każdy wie że Huncwotów się nie lekceważy. A ta oto grupa Gryfonów wykonywała właśnie pod stołem skomplikowane ruchy swoimi różdżkami i mamrotali coś pod nosem. Po chwili siedzieli spokojnie i czekali na rozwój wydarzeń...Gdy tylko zauważyli, że "zielona pułapka" została uaktywniona przez jednego ze Ślizgonów momentalnie znaleźli się pod stołem i nasłuchiwali:
- AAAAAA!!! -po tym jak gdyby nigdy nic wyszli i usiedli na swoich miejscach. Kiedy zobaczyli wygląd i miny dziewczyn z naprzeciwka zaczęli tarzać się ze śmiechu po podłodze.
- CISZA!- krzyknął dyrektor. Na sali zapanowała grobowa cisza. Kiedy wszyscy zaczęli rozglądać się w okół już nie byli źli tylko roześmiani z powodu wyglądu innych uczniów. Jedynymi, którzy się nie śmiali byli prawie wszyscy Ślizgoni i inny nieliczni uczniowie. Po chwili u boku śmiejących się Huncwotów była już ich opiekunka i zaczęła krzyczeć:
- Co to ma być?! Czy wy na prawdę nie możecie chociaż raz zachowywać się N-O-R-M-A-L-N-I-E?!
- Ależ Pani Profesor przecież to jest normalne zachowanie jak dla nas- tłumaczył jeszcze chichoczący James.
- Dosyć tego! Cała czwórka do mojego gabinetu i to już!- zanim opuściła Wielką Salę z Huncwotami przystawiła sobie różdżkę do krtani i powiedziała:
- Wszyscy do swoich dormitoriów, a Prefekci chyba wiedzą co mają robić!


    Znajdowali się w gabinecie profesorki, który mieści się na pierwszym piętrze Wyglądem nieco przypomina pokój wspólny Gryffonów; ciepłe kolory ścian, ogromny kominek połączony z siecią Fiuu, przy którym stał na dywanie wygodny fotel, i mały stoliczek na kawę. Na regałach każda z książek miała ściśle określone miejsce pobytu, a przed jednym z regałów stało biurku na czterech pozaginanych nogach na którym stal kałamarz i sterty papierów ułożone w równy stosik. Na przeciw niego w tej właśnie chwili stało czterech wychowanków profesor McGonagall, która w zawrotnym tempie przechadza się przed nimi, stukając obcasami o podłogę. Jej posępna mina i wąskie usta, które sprawiały wrażenie jakby już ich nie miała powodowało jak zawsze, że atmosfera była nieco napięta, jak nie zliczenie wiele razy wciągu roku szkolnego. W końcu zatrzymała się i zmierzyła ich z pozoru chłodnym spojrzeniem powstrzymując podświadomy, cisnący się na usta uśmiech, którego jednak żaden z chłopców nie miał prawa zauważyć.
- Co wy sobie wyobrażacie? Ile razy mam się najeść przez was wszystkich wstydu?! Ile?! Jesteście najbardziej rozbestwionymi uczniami jakich w życiu widziałam! Tego ju..
- Ale niech Pani chociaż przyzna, że również utalentowanych. Wie pani ilu uczniów z całej szkoły potrafiłoby to tak skoordynować?A ilu z nich by nie stchórzyłoby przed wykonaniem tego nie umniejszając, genialnego planu? Tylko my. A niech Pani sobie tylko pomyśli jak skończymy Hogwart to Pani za nami zatęskni, mogę założyć się o sto galeonów, A wie Pani co będzie potem? Potem do szkoły trafią nasi potomkowie- mądrzył się Syriusz.
- Ucisz się Black!! Nie wiesz, że nie ładnie przerywać jak ktoś mówi?!
- Z całym szacunkiem, ale Pani nie mówi, Pani krzyczy.-sprostował James.
- Cisza! Już dość!- mówiła wciąż podniesionym głosem nauczycielka choć już wcale nie była zła. Po dłuższym namyśle powiedziała stonowanym już głosem:
- Doskonale o tym wiecie, że takich zachowań tu nie tolerujemy i musicie ponieść jakieś konsekwencje, sami tego chcieliście.- zaznaczyła.
-W najbliższym czasie dostarczę wam kartki o waszym pierwszym, jak mniemam nie ostatnim szlabanie.
Chłopcy już chcieli się zbierać, ale nauczycielka dodała:
-A dodatkowo James powiem Ci, że miałeś być w tym roku kapitanem drużyny, ale kapitan musi być dojrzały. Trudno. Teraz Żegnam.
Po odejściu jej ulubionych uczniów, do czego było  jej się ciężko przyznać nawet przed samą sobą rozważyła jeszcze wielokrotnie słowa Blacka, który chciał tylko załagodzić sytuację, a powiedział na głos to, czego ona jeszcze nie potrafiła,

Huncwoci przemierzali korytarze w ciszy, James intensywnie myślał nad ostatnimi słowami profesorki. "Musi być dojrzały, musi być dojrzały, dojrzały dojrzały" wszyscy tego ode mnie oczekują McGonagall, po części rodzice i przede wszystkim Lily, ale kiedy mam się bawić jak nie teraz, z przyjaciółmi w szkole, uporczywe baby. Jego rozmyślania przerwał Syriusz:
- Rogaś nie załamuj się, popatrz na to z innej strony.
- Z Której?
- Stary, no jak to, z której? Ze strony Huncwota oczywiście! Będziesz miał mniej obowiązków, a im mniej obowiązków tym więcej czasu, a im więcej czasu tym więcej kawałów!!- James na tą uwagę uśmiechnął się i powiedział:
- Ale wiecie co? To było genialne żeby jedna galaretka uaktywniała wybuch wszystkich.
- Taak, widzieliście miny dziewczyn? Albo McGonagall ubabraną całą na zielono? Ja tego w życiu nie zapomnę!
-Ja też!
- Ah te baby, dzisiaj wszystkie robią awantury; Dorcas Lily, McGonagall jeszcze tylko Gruba Dama i będzie komplet jak na dzisiaj
Kiedy już całą czwórką stali pod portretem uświadomili sobie, że nie znają hasła...

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *