sobota, 1 sierpnia 2015

16. "Wspaniały? Cudowny? Zabójczo przystojny?"

Ta dam! Drugi rozdział w przeciągu tygodnia, no cóż postarałam się, ale chyba tylko to stoi w mojej obronie skoro tyle czasu mnie tu nie było. Mam jednak nadzieję, że Wy wciąż jesteście i, że wam się podoba, jeśli tak piszcie, jeśli nie, to też piszcie. Jestem otwarta na wasze zdanie. Zostawiam link to facebookowej stronki no i cóż, życzę miłego czytania


~*~* Lili ~*~*


I niech sobie będą wszyscy mądrzy ze swoimi rozumami, a ja z moją miłością niech sobie będę głupi.
 ~ Edward Stachura 


   Dochodziła czwarta, a w paru dormitoriach jeszcze pojedyncze osoby nie leżały w swoich łóżkach okryte kołdrami. Jedną z nich była rudowłosa chwiejnie krocząca z butelką Ognistej pod pachą. Jak parę godzin wcześniej bez pukania po prostu weszła do dormitorium Huncwotów  Rozejrzała się po pokoju i usiadła na łóżku Pottera, który ze zdziwienia aż założył okulary. Lily pociągnęła duży łyk z butelki i otarła wierzchem dłoni mokre od alkoholu usta. Spojrzała na Rogacza i powiedziała:

- Przyszłam się z Tobą napić ty skończony idioto, a w zasadzie ja będę piła, a ty będziesz mówił. - I na potwierdzenie swoich słów zaczerpnęła kolejny łyk z prawie pełnej butelki.

Lily była kompletnie pijana, z czego James nie był szczególnie zadowolony, bo nie wiedział czego właściwie może się spodziewać po tak temperamentnej dziewczynie, która do zwyzywania go nie potrzebowała mieć we krwi ani kropli alkoholu. Z roztargnieniem zasunął kotary łóżka i na wszelki wypadek użył zaklęcia wyciszającego. Spojrzał na rudowłosą chwiejącą się na boki i spróbował zabrać jej butelkę jednak ona na to nie pozwoliła:

- Aaaa rączki przy sobie Panie "to nie moja wina" i lepiej się ubierz- powiedziała wskazując na nagi tors chłopaka, o którego widoku pewnie nie jedna dziewczyna w szkole marzyła

Potter wiedział, że pijani ludzie są nadzwyczaj szczerzy więc zapytał:

- A co onieśmielam cie kwiatuszku?

- Jak ci przywale tą butelką to będziesz wiedział, że nie ma rudych kwiatków, ubieraj się i zacznij mówić, a ja się napije.

Rogacz wywrócił oczami i założył białą koszulkę ku uciesze zielonookiej, usiadł na przeciwko niej i zapytał:

- Co mam mówić?

- Ty naprawdę jesteś taki głupi, czy tylko udajesz? Zawsze mówisz, że cie nie słucham, że nie pozwalam dokończyć zdania czy jak kto woli wytłumaczyć się...więc się tłumacz, masz jedyną okazje.

- Powiem, a ty jutro najprawdopodobniej nie będziesz nic pamiętać

- Z tego co mi wiadomo to najprawdopodobniej nie znaczy na pewno także mów mów nie mam całej nocy

Czarnowłosy postanowił nie walczyć z pijaną Evans więc zaczął jej opowiadać o zakładzie i całej aferze z nim związanej, jednak przez cały monolog ani razu nie spojrzał na Lily, która w przypływie frustracji oblała go nie wielką ilością Ognistej Whisky, żeby się nie marnowało. James z zaskoczenia podniósł głowę na co Lily:

- Patrz jak do mnie mówisz!

Potter kontynuował swoją mowę, o której myślał już kiedy obudził się po pamiętnej nocy. Kiedy skończył, musiał chwilę czekać aż dziewczyny zabierze głos:

- No... powiedzmy, że ci wierzę, założyłeś się o moją cnotę i tak dalej potem tego żałowałeś bla bla bla to takie typowe, wy faceci w ogóle nie myślicie o tym co robicie i w tym tkwi wasz problem, uwierz pijany człowiek zawsze ma racje, a szczególnie pijana ruda czarownica.

- Dobra Lily, żarty się skończyły, oddaj butelkę

- Nie ma mowy, tylko dzięki substancji w niej zawartej masz jeszcze wszystkie zęby a twoje uszy nie więdnął, także zastanów się o co prosisz

- Evans, ja nie proszę, masz trzy sekundy żeby oddać mi tą butelkę! Jeden...

- Wal się

- Dwa

- Pincet!

James wywrócił oczami i bez większego problemu zabrał dziewczynie szklaną butelkę i schował za plecami myśląc, pijani ludzie to naiwni ludzie, a szczególnie pijane dziewczyny. Zdenerwowana rudowłosa wstała i zapaliła światło, włączyła głośną muzykę i zaczęła tańczyć, co chwila się wywracając. Zaspani Huncwoci patrzyli na dziewczynę jakby nie byli do końca pewni czy to co widzą jest prawdą. James machnięciem różdżki wyłączył muzykę i wyniósł dziewczynę z dormitorium, która wrzeszczała jak opętana, a kiedy zauważyła, że to nie działa powiedziała:

- Wcale nie masz fajnego tyłka, ehh wszyscy kłamią
  
- Boże Evans zachowujesz się jak dziecko, więcej nie dostaniecie od nas ani butelki!

- Wolę czasem zachowywać się jak dziecko niż nim być

Czarnowłosy nie zareagował na kolejną zaczepkę słowną po prostu posadził zielonooką na kanapie w Pokoju Wspólnym, w którym o tej porze panowała martwa cisza. Ogień w kominku już prawie całkowicie zgasł, jednak dzięki jednemu zaklęciu wypowiedzianemu przez Jamesa Pottera między murowanymi ściankami znów pojawił się wesoły płomień ogrzewający i oświetlający wnętrze. Przez chwilę oboje wpatrywali się w niego jak swoim żarem pochłania kolejne drewienka. Rogacz potarł zmęczone oczy, którym nie dane było zaznać tej nocy spokoju.

- Wiesz James, może i jestem trochę pijana..

- Trochę?- zapytał z ironicznym uśmiechem czarnowłosy.

- Bądź łaskaw zachować swoje dopowiedzenia dla siebie, dobrze? Tak więc, może i jestem troszeczkę, pijana i może jutro na prawdę nie będę pamiętać, że siedziałam tu z Tobą po czwartej i zostanę jedynie z bólem głowy i dziurą w pamięci, ale teraz ci coś powiem. Wtedy nad jeziorem powiedziałam ci, że przegrałeś zakład w kwestii naszej randki...

- To nie był i nie jest zakład...- wymamrotał, za co dostał po głowie poduszką. Dziewczyna usiadła koło brązowookiego na dywanie plecami opierając się o kanapę, a głowę mimowolnie kładąc na jego ramieniu, kontynuowała:

- Przypomnij sobie lato, James. Ty ja Syriusz, Dolina Godryka... gdybyś zapytał mnie wtedy o randkę tak jak należy, a nie krzycząc to cholerne "Evans umówisz się ze mną?", które śni mi się już po nocach lub coś równie głupiego to chyba powiedziałabym "tak", ale widzisz - teatralnie westchnęła i złapała się za serce- masz nieokreślony talent do marnowania okazji. Patrz i płacz...tu powinnam się napić, ale nie mam z czego.

- Od kiedy ty tak pijesz bo chyba pominąłem ten etap twojego życia

- No nie może być, James Potter czegoś o mnie nie wiedział! Oj starzejesz się, starzejesz

- Wiesz w sumie jak się napijesz to nie masz takich wahań nastroju, co nie zmienia faktu, że od poniedziałku nie pijesz.

- Weź puknij się trzy razy o tutaj- postukała go ręką w głowę- może coś zaiskrzy i powiesz coś mądrego.

- Ja wcale nie żartuje

- A niby jak masz zamiar mnie kontrolować, co?

- Huncwot zawsze znajdzie sposób

- Co do was, i tych waszych "sposobów"... Myślicie sobie, że jesteście tacy sprytni doskonali i tak dalej, ale ja zauważyłam, że wy zawsze jesteście akurat tam gdzie my, szukanie kogoś nie zajmuje wam dłużej niż pięciu minut, a wychodząc nocami nikt was jeszcze nie przyłapał, w dodatku zawsze jesteście wszędzie pierwsi... przypadek? Nie sądzę.

- Magia

- Bardzo zabawne, ja i tak się dowiem... tylko może nie dzisiaj

Potter uśmiechnął się na to stwierdzenie i przypatrywał się zasypiającej Rudowłosej której głowa ulokowała się na jego piersi. Objął ją ramieniem i ucałował w czoło. Od kiedy pamięta, marzył o tego typu chwilach. On i ona a dookoła harmonia i spokój, gdzieś w środku wiedział, że z ich charakterami może być trudno o tego typy chwile, ale przecież trudno nie znaczy niewykonalnie. Przez chwilę zastanawiał się co powinien zrobić z pijaną panią prefekt, przecież nie mógł jej tak tu zostawić, każdą inną tak, ją -nie. Westchnął i spojrzał przez okno, za którym panował jeszcze ten charakterystyczny półmrok zwiastujący pojawienie się słońca. Rozmasował sobie kark jeszcze raz spojrzał na dziewczynę. Nie wiedział do końca co w niej było takiego, że nie mógł od niej oderwać wzroku, ale może właśnie to czyniło ją tak wyjątkową. Przejechał ręką po jej zarumienionym policzku, a następnie zaniósł ją do siebie, zasłonił kotary i przyczepił napis "dla własnego bezpieczeństwa nie budzić przed 15", przygotował dla dziewczyny szklankę wody i eliksir na kaca. James wiedział, że jutro będzie musiał tłumaczyć się Lily i reszcie Huncwotów, tak szczególnie Syriusz nie da mu spokoju, ale mimo to nie nie potrafił postąpić inaczej, nie względem rudowłosej, po prostu nie. Każdy mógł nazywać to jak chciał, każdy mógł się z niego śmiać- poza Smarkerusem oczywiście- ale nikt nie miał prawa krzywdzić jego Lily. Chociaż niejednokrotnie go denerwowała, nieświadomie wystawiała na próby jak dzisiejszej nocy czy sprawiała mu przykrość, nie mógł patrzeć jak jakiś idiota rani dziewczynę bliską jego sercu, nieważne czy to słownie czy fizycznie, a już na pewno nie potrafił z niej zrezygnować. Wiele razy o tym myślał, jednak żadna z tych myśli nie przetrwała tygodnia, cóż niech sobie wszyscy będą, jacy tam chcą, a on będzie Potterem uganiającym się za Evans. Dlaczego? Bo tylko odważni próbują wcielić swoje pragnienia w życie, a czy jemu Huncwotowi z krwi i kości można było odmówić odwagi?
"Im kto więcej wart tym wyżej głowę nosi"
~przysłowie polskie

   Lily obudziły z ciszone głosy jakiś chłopców. Obróciła się na bok i spróbowała zasnąć jeszcze raz, jednak najzwyczajniej w świecie nie było jej to dane. Z irytacją przykryła głowę kołdrą, która wcale nie pachniała jak jej kołdra, no ale po takiej ilości alkoholu jaką wlała w siebie poprzedniej nocy nic ją już nie zaskoczy. Kiedy głosy stawały się coraz głośniejsze, rudowłosa zdała sobie sprawę, że chłopcy nie mogą przebywać w pokojach dziewcząt. Gwałtownie otworzyła oczy, jednak po chwili tego pożałowała bo przez szczelinę między kotarami mały promień słońca oświetlał jej bladą policzki i niedokrwione oczy. Jęknęła cicho a w następnej chwili zdała sobie sprawę, że gdy śpi w swoim dormitorium słońce nigdy nie pada na jej twarz pod tym kątem, więc gdzie teraz była? Przysłuchała się rozmowie, która nie wątpliwe dotyczyła jej, gdzieś między zdaniem: "Jak ona się budzi" a "Tak, będziemy mieć przesrane, jakbyś zgadł" do dormitorium wpadła jeszcze jedna osoba, w której Lily rozpoznała Pottera. Na chwilę odetchnęła z ulgą- to tylko Huncwoci- pomyślała, jednak w następnej chwili:

- Na Merlina! Co ja tu robię!? Potter cholera nie patrz tak tylko się tłumacz! Albo nie, nie odzywaj się do mnie! Peter przestań tak głośno jeść, nie nauczono cie, że je się z zamkniętymi ustami?!

Chłopcy z rozbawieniem przyglądali się poczynaniom dziewczyny, która gdy ujrzała wodę i zielonkawy eliksir uśmiechnęła się do siebie i wypiła oba w mgnieniu oka. Następnie obróciła się w stronę Gryffonów z rękami opartymi na biodrach i spojrzała na nich wyczekująco.

- Eee Lily pamiętasz coś z wczorajszego wieczora bądź dzisiejszej nocy...?- zapytał ugodowo James.

- Chyba gdym pamiętała nie pytałabym co tu robię, prawda? Zresztą miałeś się do mnie nie odzywać! Przecież podczas jednej nocy od tak sobie nie wybaczyłam i nie zapomniałam- tu prawie niewidocznie mrugnęła okiem i z dumnie uniesioną głową wyszła, trzaskając drzwiami.


"Prawdziwy przyjaciel nie obraża się kiedy go wyzwiesz. Uśmiechnie się a potem wyzwie cie jeszcze gorszym wyzwiskiem."


Potter opadł na swoje łóżko i zamknął oczy, nie przespana noc dawała o sobie znać, jednak jego najlepszy przyjaciel nie miał zamiaru dać mu jeszcze spokoju:

- Rogaty?

- Ta?

- Wiesz znam cie już tyle czasu, ale kiedy widzę jak zachowujesz się przy Evans to myślę, że twoim patronusem powinna być fretka

- Odezwał się pies, który przy Dorcas zachowuje się jak szczeniak

- A dostałeś kiedyś szafeczką nocną?

- Nie, ale odpuść mi tę przejmującą scenę z twojego życia

- Przezabawne doprawdy, a teraz nie odwracaj kota ogonem tylko gadaj: co ona tu robiła? Może przeliterować?

- Nie, jeszcze wyjdzie, że nie umiesz i dopiero będzie

- Tylko i wyłącznie tym razem zignoruje twoją marną próbę odwrócenia uwagi bo ciekawość mnie zżera

- To niech cie pożre, będzie chwila spokoju, a ja się prześpię przynajmniej.

- No James nie bądź taki..

- Skomlisz jak pies, Black

- Poniekąd nim jestem, Potter- brązowooki uśmiechnął się pod nosem i założył ręce za głowę:

- Poniekąd aha kundel i tyle

- Tylko nie kundel łosiu!

- Tak tak, wmawiaj sobie a skoro i tak nie dasz mi zasnąć to chociaż się zamknij.

"Najpiękniejsza chwila w ciągu dnia? Północ bo tylko wtedy już nie ma dzisiaj a jutro jeszcze nie nadeszło"
~Pivka

 
Był niedzielny wieczór, rudowłosa spacerowała samotnie po błoniach Hogwartu. Miała w głowie jeden wielki mętlik. Kate przyjechała wczoraj i już zdążyła wywrócić jej światopogląd do góry nogami. CO za dziewczyna pomyślała i pokręciła głową. Przysiadła pod drzewem i przymknęła powieki. Od dawna wiedziała, że w świecie źle się dzieje, ale nie przypuszczała, że aż tak. Kate nie przeniosła się do Hogwartu bo taki był jej kaprys, ona najzwyczajniej w świecie nie miała nic do powiedzenia, musiała uciekać. Rodzina blondynki, nie była czystej krwi, a dodatkowo sympatyzowała z ludźmi "bezwartościowymi", wszyscy o tym wiedzieli. W tych czasach gdy ktoś wie o tobie zbyt wiele to powód do strachu. Kathleen może i uchodzi za odważną dziewczynę, może i taka jest, ale w obliczu takiego niebezpieczeństwa każdy by się bał. Lily obracała w rękach swoją różdżkę i zastanawiała się czy kiedyś będzie zmuszona do użycia jednego z tych zaklęć na wzmiankę o których przechodzi ją dreszcz. Zastanawiała się nad słowami Kate o ludziach, i świecie, w którym teraz przeważa zło. Pewnie gdyby nie świeżo upieczona Gryffonka, Lily w ogóle nie poszłaby nad ranem do dormitorium Huncwotów. Zapewne skoro tyle rozmawiali to poznała prawdę odnośnie zakładu, bo w końcu po to tam poszła, jednak teraz w głowie miała tylko epizody głównie rozmowę w Pokoju Wspólnym, a tak to jedynie urywki zdań. Głowa wciąż ją pobolewała między innymi dlatego wyszła na błonia, musiała odetchnąć i pomyśleć.  Było już dość późno, ale Panna Evans chciała jeszcze odwiedzić Hagrida i zapewnić go, że jego herbata nie równa się z żadną inną, a jego rady są bezcenne. Skierowała więc swoje kroki na skraj Zakazanego Lasu jednak kiedy była w połowie drogi usłyszała za plecami głos, którego nie dało się nie rozpoznać będąc uczniem Hogwartu.

- Lily - Rudowłosa z wahaniem obróciła się w jego stronę.

- Cześć- odpowiedziała sucho.

Stali na przeciwko siebie w całkowitej ciszy, co w przypadku tej dwójki było nowością. On wiecznie bezczelny i pewny siebie, ona ironiczna i złośliwa. Teraz po prostu stali nie wypowiadając przy tym ani słowa. Wokół nich panowała niezmącona cisza, a jednym światłem w pobliżu był ogień odbijający się w oknie chatki Hagrida. On intensywnie wpatrywał się w sylwetkę dziewczyny jakby bał się, że więcej jej nie zobaczy. Ona nieprzerwanie wpatrywała się w przestrzeń ponad jego ramieniem. W końcu musiał nastać ten moment, w końcu musieli wyjaśnić między sobą sprawy, którymi żył cały Hogwart. James włożył obie ręce do kieszeni szaty i oparłszy się o drzewo powiedział:

- Lily..ja...chciałbym...

- Przeprosić?- prychnęła- a może powiedzieć, że nie chciałeś albo że zakład to nie twój pomysł? A może chcesz powiedzieć że żałujesz i udać skruchę, co? Jeśli tak to ja nie chcę i co więcej nie muszę tego słuchać.- Nie zrażony tonem dziewczyny mówił dalej:

- Chciałbym tylko...

- Powiedzieć że ktoś cię zmusił albo czekaj, wiem! Na pewno chcesz mi powiedzieć, że to tak naprawdę nie byłeś ty, tylko jakiś żartowniś, a ty jesteś tylko ofiarą, tak?- nie wiedziała czemu go atakuje, chyba bała się po raz drugi usłyszeć, prawdę, której zawsze tak się domagała, a może po prostu wciąż była zła na Jamesa? To co było w nocy nie do końca zgadzało się z jej prawdziwym ja, przecież gdyby była trzeźwa nigdy by nie powiedziała Potterowi,  że w wakacje był moment że była skłonna zgodzić się na randkę.

Cierpliwość Pottera powoli się kończyła jednak spróbował jeszcze raz:

- Po prostu chodzi mi o to że...

- Tak, tak to nie twoja wina tylko wszystkich dokoła, jasne.

- Cholera jasna Evans przymknij ten jeden raz i posłuchaj co mam do powiedzenia!
Dziewczyna otworzyła szerzej oczy i zamilkła zaskoczona nagłą zmianą ról, jednak w porę się opamiętała i powiedziała z tylko sobie znaną dum w głosie:

- Powtórzę ostatni raz wcale nie mam ochoty cie słuchać- chociaż miała, ale on nie mógł tego wiedzieć.

James wywrócił oczami podszedł do niej tak gwałtownie, że nawet nie zdążyła zaprotestować. Stali na równej ścieżce piętnaście centymetrów od siebie naładowani sprzecznymi emocjami, to nie zwiastowało niczego dobrego szczególnie po wypowiedzeniu przez Rogacza tych słów:

- Wybacz Księżniczko, ale tym razem nic mnie nie obchodzi co chcesz a czego nie. Tym razem zrobimy po mojemu.    
Założył jej kosmyk rudych włosów za ucho, a następnie zręcznie przerzucił przez ramię i nie zwracając uwagi na jej krzyki, obelgi i groźby pogwizdując ruszył w stronę jeziora.

- Jamesie Potterze wiesz jaki jesteś?

- Wspaniały? Cudowny? Zabójczo przystojny?

- Nie nie, nie o to słowa mi chodziło hm.. a może Okropny!!

- Przestań prawić mi tyle komplementów bo się zarumienię!

Po paru minutach dotarli pod dość obszerny dąb i wówczas rozczochraniec powiedział:

- Jak postawię cię na ziemi do zaczniesz na mnie wrzeszczeć grozić szlabanem i tego typu rzeczy?-

Jej milczenie tylko potwierdziło jego przypuszczenia więc westchnął i dopowiedział:

- Dla własnego bezpieczeństwa lepiej się nie wierć - i zaczął wspinać się na drzewo.

- Skretyniały idioto! Chcesz mnie zabić?!

- A w życiu, chcę tylko upewnić się, że mi nie uciekniesz przy pierwszej możliwej okazji

- Jaką masz pewność, że będę chciała cie słuchać?

- Nigdy nie wątp w Jamesa Pottera!

Kiedy Lily przestała widzieć ziemię James postawił ją na jakiejś drewnianej desce i udał się w bliżej nieokreślonym kierunku. Rudowłosa za to stała w jednym miejscu bojąc się, że zaraz spadnie. Wówczas Potter zapalił trzy lampiony rozmieszczone w strategicznych punktach domku na drzewie. Lily rozejrzała się dokoła mrużąc oczy przyzwyczajone do mroku. Domek, jeśli można było to tak nazwać nie był zbyt duży, sądząc po ilości miejsce do siedzenia przeznaczony był dla czwórki osób. Przez gęste gałęzie drzewa widać było jedynie zarys zamku za to z zewnątrz kryjówka pozostawała niezauważalna. Lily z każdym dnie przekonywała się, że nikt nie zna tak tego zamku jak Huncwoci.  Kiedy w końcu skupiła swój wzrok na Rogaczu, powiedział:

- Widzisz Lily to wszystko zaczęło się...

- La! La! La! Na! Na! Na! Tralala! Tratata!- Lily zaczęła wrzeszczeć i tupać nogami byle by zagłuszyć głos okularnika. Chłopak przyglądał jej się z rozbawieniem; nie był w stanie się na nią wściekać, ale musiał sprawić by chciała go wysłuchać, by dała mu szansę wytłumaczenia się, tak jak zrobiła to niespełna dobę temu. Podszedł do niej, jednym ruchem obrócił ją w swoją stronę i po prostu, bez chwili namysłu, wahania czy jakiegokolwiek zastanowienia pocałował ją, mocno i zdecydowanie. Zaskoczona odwzajemniła pocałunek, jednocześnie zarzucając mu ręce na szyje. Na chwilę zapomniała kto stoi na przeciw niej i do kogo należą miękkie warki, które spoczywały na jej ustach. Wówczas pocałunek skończył się równie szybko jak się zaczął, a James powiedział tylko:

- Masz ochotę na piwo kremowe?


"A właściwie, co ja niewłaściwego zrobiłem?
~Kubuś Puchatek



   Od czterech godzin nie wolno im było przebywać poza Wieżą Gryffindoru a tymczasem oni wałęsali się po błoniach będąc pod wpływem dużej ilości piwa kremowego. Szli w stronę frontowych drzwi śmiejąc się i przepychając. Pewnym krokiem wkroczyli do zamku i założyli się kto będzie pierwszy u góry schodów jednak kiedy skierowali tam swój wzrok zamarli w bezruchu, a uśmiech szybko zniknął z ich twarzy.

- Panno Evans, Panie Potter co tak wcześnie?- zapytała z ironią i frustracją opiekunka domu Lwa wystukująca marsz żałobny o poręcz schodów.

Dwójka Gryffonów wymieniła się spojrzeniami mówiącymi tyle co "Mamy przesrane". Następnie  przełknęli ślinę i udali się za Profesor McGonagall, odzianą w kwiaciasty szlafrok i puchowe różowe kapcie. Lily co chwila posyłała w stronę Pottera mordercze spojrzenia, na co on tylko coraz bardziej się uśmiechał. Miał w nosie jak okropny szlaban dostanie czy ile punktów stracą, dla niego liczyło się tylko to, że jego Lily znów na niego patrzy.

Nauczycielka transmutacji z impetem otworzyła drzwi do swojego gabinetu prawie wyrywając je z zawiasów. Machnięciem różdżki zapaliła świeczniki na ścianach i zajęła miejsce na fotelu przy biurku. Kolejnym ruchem magicznego patyka przywołała dwa drewniane krzesła i gestem nakazała dwójce uczniów zajęcie miejsc.

- Ja postoje- powiedział James z taką swobodą jakby właśnie rozmawiał ze swoimi przyjaciółmi. Jednak gdy profesor McGonagall i Lily skierowały w niego wściekłe spojrzenia uniósł dłonie w geście poddania i usiadł, wolał nie zadzierać z dwiema kobietami w środku nocy. biorąc pod uwagę, że jedną z nich była nieprzewidywalna rudowłosa a drugą potężna czarownica, stwierdził, że chce jeszcze trochę pożyć. Minerva, kobieta zwykle niezdradzająca swoich emocji teraz trzęsła się cała, Patrzyła to na jedno to na drugie. Kiedy zegar wskazał na 2:30 kobieta przemówiła:

- Czy wy już do końca zwariowaliście? Potter doskonale zdaję sobie sprawę że nocne eskapady po zamku nie stanowią dla ciebie żadnej nowości, problem z tobą i twoimi koleżkami polega na tym, że nikt was jeszcze nigdy nie przyłapał, do prawdy nie mam pojęcia jak wam się zawsze udawało umknąć, jednak nie dzisiaj. Teraz zadam ci jedno pytanie i żeby było jasne, nie mam zamiaru się powtarzać, więc powiedz mi co robiłeś z Panną Evans w środku nocy na błoniach Hogwartu?!

- Bo widzi Pani Lily i ja...znaczy yy my no ten hmm... spacerowaliśmy, tak właśnie my po prostu spacerowaliśmy.

Lily spojrzała na niego jak na skończonego idiotę, wywróciła oczami i powiedziała pod nosem:

- Większej bzdury w życiu nie słyszałam.

- Ja również Panno Evans, spacerowaliście, myślałam Potter, że stań cie na lepszą wymówkę.

- Też tak myślałam Pani Profesor

- Bo widzi Pani to było tak, że...

- Nawet nie chce tego słuchać. Zejdźcie mi z oczu oboje, natychmiast! O karze dowiecie się w najbliższym czasie a teraz prosto do łóżek.

Lily i James poderwali się z krzeseł jak oparzeni i pomknęli w stronę drzwi komnaty zanim zniknęli za rogiem krzyknęli jedynie "Dobranoc profesor McGonagall" i już ich nie było


"Głupie pomysły zawsze się mszczą"



   Szli w ciszy w stronę Portretu Grubej Damy. O dziwo Lily Evans, wiecznie dumna i nie naganna uczennica, perfekcyjna Pani Prefekt, zwykle nienarażająca się nauczycielom, nie była zła na Jamesa Pottera. Nie przyznałaby mu się do tego, ale ich dzisiejsze spotkanie dało jej spokój i rozluźnienie. Wreszcie elementy układanki cholernego zakładu zaczynały do siebie pasować. Rogacz na prawdę żałował i dlatego od samego początku  próbował dać jej do zrozumienia, że Matt nie gra czysto. Jednak jedna rzecz ja zastanawiała, jak to się działo, że James zawsze był w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Zmarszczyła brwi i popatrzyła się na swojego czarnowłosego towarzysza, który wyraźnie był z siebie zadowolony. Dziewczyna przystała przed schodami prowadzącym na szóste piętro, chłopak idący obok zrobił to samo. Spojrzał na nią swoimi czekoladowymi oczyma, w których wesołe ogniki na nowo rozpoczęły swój radosny taniec. Lily przyglądała mu się z lekko zmrużonymi oczami, a w następnej chwili pociągnęła go do pustej sali. James zagwizdał i powiedział:

- Oho Evans jeśli chciałaś kilku namiętnych chwil sam na sam to wystarczyło powiedzieć, chociaż nie wiem czy nasze dzieci były by szczęśliwe gdyby dowiedziały się, że spłodziliśmy je w sali od Historii Magi.
Lily zdusiła w sobie śmiech chociaż zdradzały ją oczy, wiedziała o tym, ale mimo to brnęła w to dalej, musiała się dowiedzieć:

- Palant z ciebie, wiesz? Tylko dzieci byś płodził, chociaż- tu podeszła do niego kokieteryjnie kręcąc biodrami mówiła dalej odwiązując przy tym węzeł jego krawatu- jak mawiają jestem już z Tobą w ciąży więc wielkiej różnicy by nie było.

Oblizawszy swoje malinowe usta spojrzała wyzywająco na Rogacza, który teraz był bardziej niż zdezorientowany z obawą czy zaraz nie dostanie w twarz, położył swoje dłonie na jej tali. Ona wówczas zmysłowym szeptem zapytała:

- Twoi przyjaciele pewnie wiedzą, gdzie dokładnie teraz jesteśmy, co?

James przez chwilę myślał nad odpowiedzią, miał zamiar powiedzieć: Petere pewnie śpi, Lunatyk znając życie coś czyta, a Black no cóż pewnie śledzi nasze poczynania na mapie Huncwotów, jednak w porę ugryzł się w język i rozgryzł plan dziewczyny. Uśmiechnął się do niej i pocałował w czoło, korzystając z sytuacji i grając w jej grę, posadził ją sobie na kolanach i powiedział:

- Nigdy nie próbuj omamić Huncwota rudzielcu- i zaczął ją łaskotać. Dziewczyna śmiała się w niebogłosy machała nogami i rękami, a między jedną salwą śmiechu a drugą kazała Jamesowi przestać. Kiedy Lily mocniej się szarpnęła wraz z Potterem wylądowali na podłodze rozbijając przy okazji jakiś zakurzony wazon. Wówczas z korytarz dobiegł ich odgłos zawodzeń Pani Noris i odległych kroków Filcha. James szybko podniósł się na nogi i pomógł wstać Rudowłosej. Zwinnym ruchem zgasił światła, które Lily zapaliła gdy przekroczyli próg sali. Miał około 2 minut zanim znienawidzony woźny się tam znajdzie. Wówczas zachował się jak prawdziwy Huncwot, spryt i perfekcja przede wszystkim. Zamknął od wewnątrz salę, naprawił wazon i pociągnął Evans w stronę zbroi, która pod wpływem zaklęcia ustąpiła mu miejsca, w ostatniej chwili wciągnął tam oszołomioną Lily i gdy zbroja wróciła na swoje miejsce drzwi sali otworzyły się ze skrzypnięciem. Miejsca za zbroją było tak mało, że Lily stała na stopach zgarbionego Rogacza, który szepnął jej do ucha:

- Jak dla mnie możemy tu zostać do rana- na co odpowiedzią było jedynie mordercze spojrzenie szmaragdowych tęczówek.

- Cholerne smarkacze, włóczą się tylko po nocach i hałasują! Wiem, że tu jesteście, daleko nie uciekniecie!

Filch odsunął jedno krzesło i usiadł na nim, czekając, aż winowajcy wyjdą z ukrycia. Lily wówczas spojrzała z przestrachem na Rogacza, który tylko się do niej uśmiechał.

- I co teraz?

- Możemy się całować, albo... niech pomyślę całować, lub uciekać. Zakładam, że wybierasz ostatnią opcje więc zamknij oczy. Płomiennowłosa westchnęła i niechętnie wykonała jego polecenie. Intuicja podpowiadała jej, że James wie co robi. Po chwili nie wiadomo jakim sposobem znaleźli się w sali od mugoloznawstwa, która sąsiadowała, z tą, w której byli dosłownie trzydzieści sekund temu. Dziewczyna spojrzała zszokowana na chłopaka, który teraz wyciągnął do niej dłoń, prawie bez wahania ją chwyciła i przełknęła ślinę- do dormitorium była jeszcze daleka droga. Po cichu opuścili salę, a przechodząc obok tej w której na drewnianym krześle siedział Filch, James jednym niebyt skomplikowanym machnięciem różdżki zamknął drzwi po czym walnął w nie pięścią i krzyknął:

- Stary dureń!

Po czym popędził wraz z Lily w stronę schodów śmiejąc się donoście, pokonali je w mgnieniu oka, następnie wysłuchali krótkiego monologu oburzonej Grubej Damy na temat moralności teraźniejszych nastolatków i wskoczyli do Pokoju Wspólnego. Kiedy Lily uspokoiła już oddech zapytała Jamesa:

- Po co to zrobiłeś?

Potter spojrzał na nią i uśmiechnął się po Huncwocku.

- Oj Liluś, Liluś tylko prawdziwy Huncwot wie, że bez ryzyka nie ma zabawy, a im większe ryzyko tym większa zabawa.

- Niech cie cholera Potter, idę do siebie.. no to hmm dobranoc.
Wbiegła po schodach i zanim zniknęła za drzwiami dormitorium wykrzyknęła:

- I nie Liluś, Potter! 


Chcesz być szczęśliwy przez chwilę?
- Zemścij się
Chcesz być szczęśliwy na zawsze?
- Przebacz


    Kiedy weszła do dormitorium potknęła się o łóżko Kate, które było nowością w ich dormitorium. Wywinęła koziołka i wylądowała na puchowym dywanie. Stłumiła śmiech nie chcąc budzić pięciu dziewczyn pogrążonych w słodkim śnie i po omacku udała się w stronę swojego łóżka. Jadnak zanim do niego dotarła nadepnęła na jakiś przedmiot, którym okazała się być miotła jej nowej współlokatorki. Ów miotła pod wpływem nacisku jej stopy uderzyła ją w czoło, wówczas rudowłosa wydała z siebie stłumiony dźwięk. Jedna z dziewczyn- Lily w tych ciemnościach nie była w stanie stwierdzić, która- rzuciła butem w magiczny budzik i wymamrotała coś w stylu "transmutacja nie zając, nie ucieknie", co rudowłosa skwitowała uśmiech i myślą " w zasadzie transmutacja jest jak zając". W ciszy jaka panowała w żeńskim dormitorium nawet głośny oddech zdawał się być hałasem, więc trzy rytmiczne stuknięcie w szybę sprawiły, że serce zielonookiej podskoczyło do gardła. Lily zamknęła oczy i wzięła dwa głębsze oddechy. Powoli podeszła w stronę okna i niemal natychmiast rozpoznała sowę Jamesa kiedy on do cholery znalazł  czas żeby napisać do mnie list?Na wyblakłym pergaminem było napisane:


Stęskniłaś się już za mną, matko Harry'egp Jamesa Pottera?
PS jeśli nie wiedziałaś to Syriusz gada przez sen
PPS Harry może być, chociaż liczyłem, że jednak będzie dziewczynka
J.

Wzięła z parapetu pióro i szybko mu odpisała:

Kretyn
PS i tak go zabiję, a żaby mu nie było smutno to Ciebie też
PPS dlaczego liczyłeś na dziewczynkę?
L

Odpowiedź przyszła zanim Lily zdążyła zdjąć szatę

Kwiatuszek
PS żeby była podobna do Ciebie
J

Nie podlizuj się Potter
PS nie zniósłbyś dwóch tak temperamentnych kobiet w jednym domu
L

Nie robię tego
PS Nie wspominałem, że odziedziczy po tobie charakter
J


Jasne, uważaj bo ci uwierzę
PS to ja w takim razie wolę syna
L

HA! czyli jednak mnie kochasz! WIEDZIAŁEM!
PS czyli będzie Harry
najszczęśliwszy chłopak na świecie


Wariat i psychofan w jednym
PS jakoś szybko się poddałeś...
L


Kochanieńka, Nie "psychofan" tylko zakochany Huncwot, nie myl pojęć
PS zawsze wychodzi na twoje, więc skoro musi to niech pierwszy będzie chłopiec
PPS nie nawrzeszczałaś na mnie, czy to przypadkiem nie sen?


ojciec Twoich dzieci


Dla mnie to jedno i to samo
PS  Powinieneś mieć nowe przezwisko Pottermaszyna do płodzenia dzieci
PPS nie przyzwyczajaj się, jutro to nadrobię, a i nie ma czegoś takiego jak "przypadek", najlepiej powinieneś o tym wiedzieć

Jak już, to naszych, ośle
L

Liluś nie bądź zazdrosna te dzieci to tylko z Tobą chce mieć
PS Złość piękności szkodzi
PPS kocham cie

Pottermaszyna do płodzenia dzieci


Lily otrzymawszy wiadomość zaśmiała się w duchu, te krótkie liściki były chyba ostatecznym przebaczeniem Rogaczowi. Miały w sobie tyle humoru, że Lily nie potrafiła się zdenerwować na Jamesa choćby na to, że nazwał ją jej znienawidzonym zdrobnieniem. Odwróciła pergamin na drugą stronę i napisała:


Właśnie dałeś mi pisemną obietnicę, że mnie nie zdradzisz, uroczo
PS jeszcze raz nazwiesz mnie Lilusią to, następnego dnia obudzisz się bez włosów, Jamesiku.
PPS chyba Ty będziesz rodził te wszystkie dzieci, które masz w planach
PPPS Dochodzi 4, a pierwszą mamy transmutację, a u McG i tak mamy już przesrane
L


Nie znoszę jak ktoś tak do mnie mówi, ale ty jako moja przyszła żona i matka moich dzieci możesz tak do mnie mówić, no powiedzmy raz w tygodniu.
PS dasz radę, przecież to nie może być takie trudne, rodzenie dzieci pf
PPS Spokojnie obudzę cie rano

J

Jakiś ty hojny, kto by pomyślał
PS powiedział facet, pff, to mogę powiedzieć  J A
PPS nie wejdziesz do naszego dormitorium, halo, alarm zapomniałeś?

L

Już Ci mówiłem, Nigdy nie wątp w Jamesa Pottera
PS chcesz się założyć?

Hojny Huncwot, to dobry Huncwot



Myślę, że z zakładami powinieneś dać sobie na razie spokój
PS idę spać, Tobie też radzę, Dobranoc
L


Lily!
Pamiętaj im większe ryzyko tym większe prawdopodobieństwo, że Huncwot się tego podejmie!
PS z tym kocham cie, wcale nie żartowałem

Huncwot to zawsze Huncwot



Jadnak tej wiadomości Rudowłosa dziewczyna z Gryffindoru już nie przeczytała, ponieważ usnęła w szkolnych ciuchach i piórem w ręce na krawędzi swojego łóżka.


*Rozdział chciałbym dedykować każdemu kto chowa do kogoś urazę, nie pozwólcie żeby gniew i złość wyniszczały was od środka. Oraz Joli, dzięki, której jestem tym kim jestem i Małej, która niejednokrotnie była moją motywatorką. Dziękuję dziewczyny <3



PS czy uważacie, że jasna czcionka byłaby stosowniejsza biorąc pod uwagę ciemne tło?