środa, 21 stycznia 2015

9. Pozbawieni uczuć

Hej? Dobry wieczór? Rany jakie to trudne ehh. A więc żeby nie było, że jestem taka beznadziejna leniwa i nic nie robię chociaż gdzieś tu musi być prawda, no cóż jestem beznadziejną blogerką ale zawsze lepiej być beznadziejną niż nijaką. Jest tu ktoś jeszcze? Dajcie jakoś znać bo czuje się samotna :( a to jakiś taki rozdział.


Syriusz siedział na łóżku w domu państwa Potterów i w myślach odliczał dni do końca wakacji.Tak, Syriusz chciał już być w Hogwarcie, nie żeby było mu źle u Jamesa, bo w końcu jego rodzice traktowali go jak drugiego syna...ale. No właśnie zawsze było jakieś "ale" i Łapa nie potrafił do końca go zidentyfikować.
Z jego rozmyślań wyrwało go słynne "Spadaj Potter!". Młodemu czarodziejowi od razu pojawił się uśmiech na twarzy. " Nareszcie wszystko wróciło do normy...Rogaś znów ugania się za Lilką, a Lily dalej jest nie ugięta, chociaż nie za dużo brakowała żeby Jamesowi się udało ją zdobyć, no, ale ma jeszcze caluteńkie dwa lata...No właśnie za tydzień już do Hogwart. Trzeba obmyślić powitanie...". Z taką właśnie myślą zapukał do drzwi Rogacz, który wrócił już z kolejnego nie udanego podboju miłosnego i właśnie wyżywał się na swojej szafie, która kolejnego odrzucenia Panny Evans mogłaby nie znieść. Syriusz w zasadzie widział minimalne korzyści w kłótniach Lily i Jamesa bo wtedy Rogacz miał najlepsze pomysły na kawały, a wiadome było ,że w ich paczce oni je wymyślali Lupin je dopełniał skomplikowanymi czarami a Petere no cóż Petere zawsze się do czegoś przydał. Razem stanowili paczkę przyjaciół, paczkę, którą łączyło nie tylko wspólne dormitorium palnowanie żartów, ale też darzyli się ogromnym zaufaniem, dodatkowo łączyła ich tajemnica Lunatyka, co dodatkowo czyniło ich wyjątkowymi, Zresztą od samego początku byli wyjątkowi...


* * *

1 września dworzec King's Cross
- Lily!
- Dorcas!
- Marlena!
Każda wykrzyknęła imię innej przyjaciółki w tym samym momencie. Dziewczyny padły sobie w objęcia i zaczęły piszczeć i skakać, tak jakby nie widziały się przez co najmniej dwa lata. Nie przykuły jednak tak wielkiej uwagi jak grupa Huncwotów , którzy majsterkowali coś przy przejściu na peron. Była już cala czwórka, ale największe widowisko jak zwykle kręciło się koło Syriusza i Jamesa- tak niewątpliwie lubili przykuwać uwagę innych i widzieć uznanie w ich oczach. Jednak nie widzieli go w oczach tych, na którym im najbardziej zależało. Lily Evans z dezaprobatą przyglądała się ich poczynaniom  jeszcze rok szkolny się nie zaczął a oni już chcą wpaść w kłopoty- pomyślała. A na głos powiedziała tylko:
- Dobra wiecie co? Może pójdziemy zająć sobie jakiś przedział, bo nie mam zamiaru siedzieć z nie wiadomo kim...-i pociągnęła przyjaciółki w stronę pociągu. Kiedy zajęły już dogodne miejsca zaczęły rozmowę:
-  I jak tam wakacje?- zapytała Dori Marlenę.
- A no wiesz, po tym jak pojechałaś na ten obóz to strasznie mi się nudziło, ale było jedno ciekawe wydarzenie...
- Mów- powiedziały Meadowes i Evans.
- No to jak na początku sierpnia udałam się na Pokątną, to niestety żadnej z was nie spotkałam, ale wynagrodził mi to...Remus..
- No coś Ty? To super. I jak? Całowaliście się?? -dopytywała Dor.
- Oj Dori, Dori. Ty to masz wybujałą wyobraźnie...Przecież Marlena jest nieśmiała. Remus jest nie śmiały, a Ty się pytasz czy się całowali? Normalnie rozbroiłaś mnie...Łącz trochę fakty co?- powiedziała rozbawiona zachowaniem przyjaciółki Lily. Natomiast Meadowes udała obrażoną..
- No ej nie obrażaj się ja tylko stwierdzam fakty.
- Stwierdzasz fakty ah tak więc może teraz ja parę stwierdzę...
- Dobra dziewczyny koniec tematu. Chcecie się pokłócić pierwszego dnia? No tak myślałam. że nie więc, może pozwolicie mi dokończyć?
- Witam nasze piękne Panie-  tradycyjnie przywitał się Łapa wchodzący jako pierwszy do przedziału koleżanek z roku, a wraz z nim reszta Huncwotów.
- A ja żegnam naszych brzydkich Panów- odrzekła Dorcas, co zaskoczyło większość obecnych.
-  Dorcas? Zmieniłaś się rolami z moją Lilusią?
- Potter! Żadna Lilusia i żadna Twoja! Łapiesz? To nie, aż tak trudne serio użyj mózgu jak ktoś mówi NIE to znaczy, że tak myśli. A i tym razem nie będę wychodzić z przedziału!
- Nie?- zapytali pozostali. Evans wywróciła oczami.
- Nie -odparła spokojnie nie ruszając się ze swojego miejsca- tym razem to Ty wyjdziesz!
- Dobra- powiedział entuzjastycznie Potter i wstał z miejsca.
- C..co?
- Wyjdę...ale jak się ze mną umówisz.
- Chyba śnisz Potter
- Nie, niestety nie śnie, bo widzisz księżniczko- zaczął mówić James, intensywnie wpatrując się w zieleń jej oczu- w śnie byś się zgodziła- na to stwierdzenie wszyscy prócz Rudowłosej wybuchli śmiechem. Po chwili Lily dalej próbowała swoich sil aby wygonić chłopaków z przedziału:
- Ale..wy tu nie możecie zostać -powiedziała z chytrym uśmieszkiem.
- A niby dlaczego? Co tam znowu wymyśliłaś?
- Bo widzisz Syriusz 3+4=7, a w przedziale jest tylko 6 miejsc.
- Ale, wiesz Liluś zawsze możesz usiąść mi na kolanach.
- Dobra- powiedziała po 2 sekundach udawanego namysłu i wstała. Reszcie dosłownie opadły szczęki, ale James powiedział:
- Na prawdę?- Lily podeszła do niego i wykonała taki ruch, który wskazywałby na to, że na prawdę zamierza usiąść Rogaczowi na kolanach, jednak w ostatniej chwili położyła mu swoją dłoń na czole i poważnie powiedziała:
- Ty chyba na prawdę musisz się źle czuć, skoro myślisz że usiądę Ci na kolanach- i wróciła na wcześniej zajmowane miejsce.
- Jesteś bezlitosna.
- I dobrze mi z tym.
- Rok szkolny jeszcze się nie zaczął, a wy już swoje- powiedziała McKinon.
- Taki urok państwa Potter.
- Zamilcz..
- Czy wy na prawdę nie macie innych znajomych z którymi moglibyście posiedzieć?Wielcy Huncwoci sławni na cały Hogwart i siedzicie z nami coś tu ewidentnie śmierdzi i nie są to tym razem skarpetki któregoś z was.- wzburzyła się Dorcas, która już nie panowała nad tym co mówi i robi.
- Meadowes nie wpadłaś na to, że z wami czujemy się najswobodniej?
- Szczerze Black? To nie, nie wpadłam na to, Ty czujesz się najlepiej tylko ze sobą i ewentualnie z blond panienkami bez żadnej głębi, które robią wszystko czego zapragniesz. Zrobisz mi zadnie? Taak oh ah i co jeszcze może zrobi ci dobrze w gratisie? Wiesz nie mam pojęcia co w tobie i w Tobie Potter też widzą te dziewuchu! Sławę? Naprawdę chcą być jedną na waszej żałosnej liście ż a ł o s  n e. A ty Potter, co? Udajesz takiego świętego wielce oddanego Lilce,"będę na Ciebie czekał będę czekał", a co robisz? Całujesz się z inną! Jak ona ma chociaż by spróbować Ci zaufać jak jednego dnia możesz powiedzieć, że jest najważniejsza, a drugiego obudzić się w łóżku z inną? No jak?! A ty co?  Masz dłuższa listę niż Syriusz, pewnie gdybyś jej nie prowadził, nie wiedziałbyś jak miały na imię! Jesteście egoistyczni patrzycie tylko na własne korzyści, a jak już macie dziewczynę to nie liczą się dla was jej uczucia tylko zabawa. i Wiecie co? Dlatego nigdy, ani ja ani Lilka ani żadna z nas nie będzie z kimś takim jak wy. uświadomię ci coś Black ja ani trochę nie czuje się swobodnie w waszym towarzystwie ani trochę. Mam was dość, mam dość patrzenia na to co wyprawiacie dość rozumiesz...? Zresztą po co właściwie pytam? I tak nic do Ciebie nie dotrze bo nie pozwolisz, żeby głupia i nie warta zachodu Dorcas zburzyła twój światopogląd o byciu idealnym.- zamilkła na chwile po czym dodała ledwie powstrzymując gorzkie łzy- nigdy nie chciałbym mieć takiego chłopaka jak ty wiesz? Nigdy, bo ja potrzebuje być traktowana z czułością potrzebuje uwagi, a twoją największa uwagę przykuwają cycki. Jesteście pozbawieni uczuć widzicie tylko czubki własnych nosów, które zasłaniają wam rzeczywisty świat.
W przedziale zapadła głucha cisza, James i Syriusz nie wiedzieli co powiedzieć byli zszokowani nagłym wybuchem zazwyczaj z lekka szalonej i uśmiechniętej Dorcas. Lily wpatrywała się w okno bo nie wiedziała czy reszta zauważy to jak bardzo utożsamiała się z każdym słowem wypowiedzianym przez jej przyjaciółkę. Meadowes podeszła do drzwi otworzyła je i po prostu powiedziała:
- Wyjść
Chłopcy spojrzeli po sobie, bo na prawdę nie mieli pojęcia co zrobić głos postanowił zabrać Remus:
- Dorcas...
- Wyjść
Zrezygnowani i oszołomieni opuścili przedział. Syriusz jednak odwrócił się do Meadowes tak, że stali jakieś dziesięć centymetrów od siebie i powiedział:
- To Ty jesteś pozbawiona uczuć- i odszedł pozostawiając rozdygotaną dziewczynę, która po chwili wpadła do przedziału położyła się twarzą do brązowych siedzeń i zasnęła z mokrymi śladami na policzkach.

James Syriusz Remus i Petere siedzieli na dachu ostatniego wagonu expresu Londyn- Hogwar i wpatrywali się przed siebie. Powoli schodziły z nich emocje wywołane wizytą w przedziale Gryffonek. Lunatyk bacznie przyglądał się miną swoich przyjaciół, i po jakimś czasie przemówił:
- Ee Łapo co ugryzło Dorcas?
- Nie rozmawiajmy o tym dobra?
- Ale bo wiecie- jąkał się Glizdogon- musiało się coś stać, że nawet wrzeszczała na ciebie, James. Łapa i Rogacz spiorunowali go wzrokiem doskonale wiedzieli o co chodzi obu dziewczyną tyle, że nie mieli zamiaru się tłumaczyć. Po kolejnych minutach, które dłużyły im się w nieskończoność Syriusz powiedział:
- Nie chce mnie widzieć? Dobra. Nie chce przebywać w mojej obecności? Dobra! Ja jej na pewno za nic przepraszał nie będę, zobaczymy jeszcze kto tu kogo będzie przepraszał.
- Łapo, ale spójrz na to z lepszej strony ja będę miał jeszcze gorszą awanturę u Lily, jeśli się w ogóle do mnie odezwie, a teraz dopracujmy nasz plan...

    Resztę drogi do zamku spędzili osobno; Huncwoci dopracowywali swój plan powitalny, a dziewczęta zawzięcie dyskutowały na temat wyżej wymienionych.


* * *


- Wreszcie w domu-myśl, która przemknęła przez umysły starszych uczniów szkoły magi i czarodziejstwa napawała ich serca radością
- Pirszoroczni ! Pirszoroczmi do mnie!- słynne zawołanie gajowego i strażnika kluczy Hogwartu wywołały natychmiastowe jeszcze szersze uśmiechy na buziach uczniów, a szczególnie tych z domu Godryka Gryffiindora.
- Hagrid!!
- Ah miło was widzieć, jak już znajdzie czas to odwiedźcie mnie upiekę ciasteczka! A teraz muszę się spieszyć, wiecie obowiązki wzywają- odpowiedział rozpromienionym Gryffonką z szóstego roku.

Uczniowie w czarnych szatach przemierzali drogę dzielącą ich od powozów prawie biegiem byleby jak najszybciej znów ujrzeć Hogwart. W powozie wraz z Lily, Dorac i Marleną usiadły jeszcze Alicja, dziewczyna Franka Longbotoma i nieśmiała Ann o delikatnych rysach twarzy, które mieszkały wraz z nimi w dormitorium od pierwszej klasy. Dziewczyna śmiały się i żartowały, nawet Lily i Dorcas zapomniały na chwilę o problemach z Huncwotami i cieszyły się swoim towarzystwem. W powozie obok jechali wyżej wymienieni oraz Tobin i Dann chłopacy z drużyny Quiddicha. Tobin był obrońcą Gryffonow wysoki, dobrze zbudowany o czarującym uśmiechu i nietypowych zielono-piwnych oczach. Jego najlepszy kumpel, Dann lubił się z Huncwotami bo miał do nich zbliżony charakter lecz brakowało mu odwagi do większości rzeczy, które dla Huncwotow były normą. Mimo, iż był w ostatniej klasie nie znal nawet połowy zaklęć, którymi jego młodsi koledzy posługiwali się już w czwartej klasie. Owa czwórka gorączkowo nad czymś dyskutowała wymachujący przy tym rękami i różdżkami co przykuło uwagę dziewcząt:
- Jak myślisz co oni znowu knują?
- Nie mam pojęcia i szczerze? To wole nie wiedzieć.
- A ja bym jednak wolała wiedzieć, wiesz wiedziałabym kiedy nie wychodzić z Dormitorium jak znów zamienią ja w lodowisku albo...
- Ann nie przesadzaj, o dziewczyny patrzcie już jesteśmy!- pisnęła uradowana Dorcas.
- Liluś pomóc ci wysiąść?- nie wiadomo skąd przy powozie dziewcząt pojawił się okularnik. Lily zmierzyła go chłodnym spojrzeniem, wyskoczyła z powozu  z dumnie uniesioną głową i wyminęła go, przypadkiem stając mu na jednej nodze
- Lilciu no nie obrażaj się, co ja znowu zrobiłem...
- Skończ, a jeszcze raz nazwiesz mnie: Lilusią, Lilunią, księżniczką, pszczółką to Cię chyba zabije!
- A żabcią mogę?
- Ugh- bliżej nie określony dźwięk- trzymajcie mnie, bo go uderzę czymś ciężkim- w tym momencie Rogacz przytulił Rudą, za co dostał w krocze..
- Potter ! Ty..ty idioto jeden! Co Ty wyprawiasz co?!
- Wiesz prosiłaś żeby ktoś Cię przytrzymał no to uznałem, że to było do mnie, bo się na mnie patrzyłaś
- Potter!
- Tak?
- Nie udawaj głupszego niż jesteś, bo to mnie nie bawi. Dziewczyny idziemy, bo jak tu dużej zostaniemy to Pan "wszystko co mówisz jest do mnie" wyląduje w Skrzydle Szpitalnym- Gryffonki bez zbędnych komentarzy udały się do Wielkiej Sali.
    Kiedy Lily, Dorcas i Marlena przekroczyły jej próg, jak zwykle zabrakło im słów do opisania wystroju pomieszczenia. Usiadły przy swoich tradycyjnych miejscach i oczekiwały przyjścia Profesor McGonagall, przy okazji po raz kolejny podziwiając to magiczne miejsce, które budziło w nich tyle wspomnień; od wczesnych śniadań w gronie przyjaciół przez wszystkie potajemne odrabianie lekcji do wszystkich świąt, które za każdym razem miały w sobie inny tylko Hogwartowi znany akcent i urok.

Po jakimś czasie prawie wszyscy uczniowie siedzieli i czekali na Ceremonię Przydziału. No właśnie prawie wszyscy, brakowało jedynie czwórki Gryfonów z szóstego roku.
- Lily gdzie oni są?
- A czy ja wyglądam na osobę której mówią gdzie chodzą?
- Dobra, dobra pytania nie było, o patrzcie idą pierwszaki.
Rzeczywiście przez środek między stolami szła gromada przerażonych pierwszoroczniaków prowadzonych przez nauczycielkę transmutacji.Każdy uczeń, w którejś z min jakie robiły te dzieciaki ujrzał siebie z przed lat, a Lily pomyślała z żalem, że to już jej przedostatnia Ceremonia przydziału, którą zobaczy. Kiedy nowi uczniowie stali już przed tiarą przydziały drzwi pomieszczenia otworzyły się z hukiem i jak gdyby nigdy nic weszli przez nie uśmiechnięci Huncwoci. Żaden z nauczycieli tego nie skomentował, chociaż było widać, że opiekunka domu Lwa ma na to ochotę. Gdy Lunatyk, Łapa, Rogacz i Glizdogon usiedli przy stole na pierwszy rzut oka było widać, że mają coś niecnego w planach; poprawka widziały to tylko nieliczne osoby, które znały ich nie co lepiej niż pozostała część szkoły. Ta z zielonymi oczami i kasztanowymi włosami prychnęła, ale nie odezwała się ani słowem do przybyłych. Gryffoni, który siedzieli niedaleko od obu grup od razy skojarzyli, że coś jest nie tak. Inni podpytywali chłopców gdzie byli, na co James rezolutnie odpowiedział:
- W bibliotece.
- Taa jasne, a ja kocham Malfoy'a-  powiedziała Lily i demonstracyjnie posłała całuski w stronę stołu Ślizgonów co wywołało salwę śmiechu przy stole domu Lwa poza jednym uczniem, któremu mina nie co zrzedła.
- Ale, że to taki żart tak?- to pytanie pozostało bez odpowiedzi, ponieważ Dyrektor zabrał głos uciszając uczniów gestem. Dziewczyny spojrzały po sobie ze zdziwieniem i niemym pytaniem " To ceremonia już się skończyła?".
- Widzę, że nie którzy już nie mogą się doczekać kiedy półmiski wypełnią się smakołykami, ale musimy uświadomić naszym nowym uczniom i przypomnieć starszym- tu spojrzał znacząco na Huncwotów- że wstęp do lasu jest surowo zabroniony, przypomnę również, że nocne eskapady będą w tym roku surowiej karane niż dotychczas, dobrze wiecie z jakiego względu - tu ledwo zauważalnie mrugnął w kierunku stołu Gryffonów - a reszty dowiedziecie się od prefektów waszych domów no, a teraz już nie przynudzam. Smacznego- klasnął w dłonie, a stoły wypełniły się najróżniejszym jedzeniem przygotowanym przez skrzaty domowe. Nawet największe głodomory nie były wstanie spróbować wszystkich tych potraw; wszystkiego rodzaju mięsa, ciasta, galaretki...
Kolacja powitalna mijała w wesołej atmosferze. Wszyscy rozmawiali o minionych wakacjach i cieszyli się, że w końcu są w tym magicznym miejscu. Rudowłosa dziewczyna również była pochłonięta rozmową ze swoimi przyjaciółkami. Już zupełnie zapomniała o Huncwotach, i to właśnie był jej błąd, bo każdy wie że Huncwotów się nie lekceważy. A ta oto grupa Gryfonów wykonywała właśnie pod stołem skomplikowane ruchy swoimi różdżkami i mamrotali coś pod nosem. Po chwili siedzieli spokojnie i czekali na rozwój wydarzeń...Gdy tylko zauważyli, że "zielona pułapka" została uaktywniona przez jednego ze Ślizgonów momentalnie znaleźli się pod stołem i nasłuchiwali:
- AAAAAA!!! -po tym jak gdyby nigdy nic wyszli i usiedli na swoich miejscach. Kiedy zobaczyli wygląd i miny dziewczyn z naprzeciwka zaczęli tarzać się ze śmiechu po podłodze.
- CISZA!- krzyknął dyrektor. Na sali zapanowała grobowa cisza. Kiedy wszyscy zaczęli rozglądać się w okół już nie byli źli tylko roześmiani z powodu wyglądu innych uczniów. Jedynymi, którzy się nie śmiali byli prawie wszyscy Ślizgoni i inny nieliczni uczniowie. Po chwili u boku śmiejących się Huncwotów była już ich opiekunka i zaczęła krzyczeć:
- Co to ma być?! Czy wy na prawdę nie możecie chociaż raz zachowywać się N-O-R-M-A-L-N-I-E?!
- Ależ Pani Profesor przecież to jest normalne zachowanie jak dla nas- tłumaczył jeszcze chichoczący James.
- Dosyć tego! Cała czwórka do mojego gabinetu i to już!- zanim opuściła Wielką Salę z Huncwotami przystawiła sobie różdżkę do krtani i powiedziała:
- Wszyscy do swoich dormitoriów, a Prefekci chyba wiedzą co mają robić!


    Znajdowali się w gabinecie profesorki, który mieści się na pierwszym piętrze Wyglądem nieco przypomina pokój wspólny Gryffonów; ciepłe kolory ścian, ogromny kominek połączony z siecią Fiuu, przy którym stał na dywanie wygodny fotel, i mały stoliczek na kawę. Na regałach każda z książek miała ściśle określone miejsce pobytu, a przed jednym z regałów stało biurku na czterech pozaginanych nogach na którym stal kałamarz i sterty papierów ułożone w równy stosik. Na przeciw niego w tej właśnie chwili stało czterech wychowanków profesor McGonagall, która w zawrotnym tempie przechadza się przed nimi, stukając obcasami o podłogę. Jej posępna mina i wąskie usta, które sprawiały wrażenie jakby już ich nie miała powodowało jak zawsze, że atmosfera była nieco napięta, jak nie zliczenie wiele razy wciągu roku szkolnego. W końcu zatrzymała się i zmierzyła ich z pozoru chłodnym spojrzeniem powstrzymując podświadomy, cisnący się na usta uśmiech, którego jednak żaden z chłopców nie miał prawa zauważyć.
- Co wy sobie wyobrażacie? Ile razy mam się najeść przez was wszystkich wstydu?! Ile?! Jesteście najbardziej rozbestwionymi uczniami jakich w życiu widziałam! Tego ju..
- Ale niech Pani chociaż przyzna, że również utalentowanych. Wie pani ilu uczniów z całej szkoły potrafiłoby to tak skoordynować?A ilu z nich by nie stchórzyłoby przed wykonaniem tego nie umniejszając, genialnego planu? Tylko my. A niech Pani sobie tylko pomyśli jak skończymy Hogwart to Pani za nami zatęskni, mogę założyć się o sto galeonów, A wie Pani co będzie potem? Potem do szkoły trafią nasi potomkowie- mądrzył się Syriusz.
- Ucisz się Black!! Nie wiesz, że nie ładnie przerywać jak ktoś mówi?!
- Z całym szacunkiem, ale Pani nie mówi, Pani krzyczy.-sprostował James.
- Cisza! Już dość!- mówiła wciąż podniesionym głosem nauczycielka choć już wcale nie była zła. Po dłuższym namyśle powiedziała stonowanym już głosem:
- Doskonale o tym wiecie, że takich zachowań tu nie tolerujemy i musicie ponieść jakieś konsekwencje, sami tego chcieliście.- zaznaczyła.
-W najbliższym czasie dostarczę wam kartki o waszym pierwszym, jak mniemam nie ostatnim szlabanie.
Chłopcy już chcieli się zbierać, ale nauczycielka dodała:
-A dodatkowo James powiem Ci, że miałeś być w tym roku kapitanem drużyny, ale kapitan musi być dojrzały. Trudno. Teraz Żegnam.
Po odejściu jej ulubionych uczniów, do czego było  jej się ciężko przyznać nawet przed samą sobą rozważyła jeszcze wielokrotnie słowa Blacka, który chciał tylko załagodzić sytuację, a powiedział na głos to, czego ona jeszcze nie potrafiła,

Huncwoci przemierzali korytarze w ciszy, James intensywnie myślał nad ostatnimi słowami profesorki. "Musi być dojrzały, musi być dojrzały, dojrzały dojrzały" wszyscy tego ode mnie oczekują McGonagall, po części rodzice i przede wszystkim Lily, ale kiedy mam się bawić jak nie teraz, z przyjaciółmi w szkole, uporczywe baby. Jego rozmyślania przerwał Syriusz:
- Rogaś nie załamuj się, popatrz na to z innej strony.
- Z Której?
- Stary, no jak to, z której? Ze strony Huncwota oczywiście! Będziesz miał mniej obowiązków, a im mniej obowiązków tym więcej czasu, a im więcej czasu tym więcej kawałów!!- James na tą uwagę uśmiechnął się i powiedział:
- Ale wiecie co? To było genialne żeby jedna galaretka uaktywniała wybuch wszystkich.
- Taak, widzieliście miny dziewczyn? Albo McGonagall ubabraną całą na zielono? Ja tego w życiu nie zapomnę!
-Ja też!
- Ah te baby, dzisiaj wszystkie robią awantury; Dorcas Lily, McGonagall jeszcze tylko Gruba Dama i będzie komplet jak na dzisiaj
Kiedy już całą czwórką stali pod portretem uświadomili sobie, że nie znają hasła...

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *




3 komentarze:

  1. No i dotarłam do końca! Czytałam Twojego bloga już jakiś czas temu i bardzo mi się spodobał! Dlaczego nie dodałam komentarza wcześniej? Przez jakiś czas nie zaglądałam na żadne blogi, co dopiero mowa o czytaniu! A jak już się zabrałam za czytanie, to robiłam to na tablecie i nie miałam możliwości dodawania komentarzy.
    Dosyć o mnie, teraz czas na Ciebie!
    Masz parę drobnych błędów, ale to oczywiście można dopracować! Styl masz lekki, bardzo mi się podobają dialogi, oby tak dalej!
    Chciałam też podziękować za komentarz u mnie, wiele dla mnie znaczy!
    Proszę, informuj mnie o nowych rozdziałach w zakładce "Sowiarnia"! Nie przejmuj się, nie spamujesz mi! :)
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się spodobało ^^ co do błędów postaram się zminimalizować ich ilość. A no i oczywiście z miłą chęcią powiadomię cie o nowościach. I chętnie skomentuję kolejny rozdział u ciebie jak tylko się pojawi^^
      Kisses

      Usuń
  2. Rozdział bardzo mi sie spodobał, cieszę się że w końcu wrócili do Hogwartu i nie mogę sie doczekać
    nowych pomysłów huncwotow ;)

    OdpowiedzUsuń